ZOŁZY

               

Kończę słuchanie trójkowej “Dobranocki” już w domu. Dziś trwa dyskusja o zołzach. Zołza według realizatorów audycji to kobieta niezależna, na ogół dobrze radząca sobie w życiu i potrzebująca mężczyzny nie tyle jako oparcia, kogoś kto zapewnia byt rodzinie, lecz równorzędnego partnera, który jej nie zniewoli, pozwoli na realizację swoich celów, i którego ona bez problemów porzuci gdy ów partner oczekiwań nie spełni. Zasadnicze pytanie brzmiało: dlaczego meżczyźni kochają zołzy?

Dzwoniło wiele zołz, których wypowiedzi potwierdzały tę tezę. Były kochane jako zołzy. Sugerowano, że meżczyźni kochają sie w takich, bo posiadają instynkt zdobywcy – sprawdzają się w zdobywaniu niedostępnych kobiet. I tylko jedna sprawa mnie intrygowała: dlaczego jest tyle samotnych zołz (nawet wśród tych dzwoniących)? Czyżby po zdobyciu, mężczyzna uważał, ze misja skończona i nie ma już czym (kim) się przejmować? A może owe świetnie radzące sobie w życiu piękności są jak księżniczki na szklanej górze, których zdobycie wiekszość rycerzy odpuszcza z założenia, nie chcąc trwonić sił na darmo?

Najbardziej w całej audycji drażniło mnie określenie: „zołza”. Nie chciałbym żyć z zołzą nawet gdyby moja wybranka posiadała dokładnie te same cechy, jak opisane powyżej. Po prostu samo określenie ma wydźwięk pejoratywny. Musiałbym ją nazwać jakos inaczej J.

Takie kobiety to temat rzeka (kobiety w ogóle to temat na dyskusje przez całe życie). Muszę się jedna streszczać, bo za godzine zacznie świtać.

Nadchodzący dzień zapowiada sie intensywnie. Najpierw góra spraw zawodowych bo w ferworze wyrywania kotwicy na bok zostały usunięte sprawy nie mające znamion priorytetu. Mała kupka sie nazbierała, a poniedziałek zazwyczaj przynosi stosik nowych. Koło południa powinienem dowiedzieć się co z Tomkiem, który leży gotowy do ewentualnej operacji, co do której decyzja wciąż nie zapadła, bo lekarze nie mają pewności. Odnoszę wrażenie, że lekarz dyżurny wolał przeczekać do poniedziałku, kiedy bedzie pełna obsada.

Późnym popołudniem czeka mnie zaś wyjazd do Starogardu Gdańskiego po odbiór samochodu. Może tym razem nie zapomnę zajrzeć do Pelplina?

Ach, byłbym zapomniał o fotkach zrobionych podczas dzisiejszej jazdy:

Najpierw był zachód słońca nad polami, a potem zaczęła się pora mgieł.

                      

Gdynia, 20.06.2005

 

Komentarze