ZŁOTA JESIEŃ

  

Budzik dzwonił niemiłosiernie. Niechętnie otworzyłem oczy, ale po chwili podziwiałem już panoramę Gdyni i Zatoki złocących się promieniach porannego słońca. Po drodze do łazienki włączyłem CNN. Prowadzący program nie wyglądali na tryskających dobrym humorem. Paski u dołu ekranu oraz pojawiające się co jakiś czas plansze mówiły same za siebie.Indeks w Tokio osunął sie o 9,8 %. W Jakarcie o ponad 10% po czym wstrzymano tam handel akcjami. Dzień pod względem nastrojów finansowych od poprzedniego miał się chyba różnić jedynie rozmiarami paniki. Jadąc do pracy włączyłem radio. To samo. I na dodatek wieszczą, że to dopiero poczatek.

W pracy zaś urwanie głowy i to bynajmniej nie z powowdów finansowych. Eksploatacja statków niesie ze sobą dośc innych problemów. Zapomniałem o krachu rzucając sie w wir bieżacych zajęć. Przerwa na lunch była taka jak trzeba, czyli oddechem od rzeczywistości. Pogoda była piękna, więc poszedłem na spacer na sopockie molo. I tylko Anioła mi brakowało. Przeziębienie było silniejsze niz sie spodziewała i musiała pozostać w domu.

Najrzadziej zwiedza się intersujace miejsca w pobliżu miejsca zamieszkania. Po prostu wtedy wydają się zbyt powszednie. W Sopocie wielokrotnie przechodziłem obok zabytkowej latarni morskiej, ale ponieważ nasze biuro mieści się o niecałe pięć minut drogi piechotą tego miejsca, nie zwracałem na nią specjalnej uwagi.

Dziś podkusiło mnie, żeby tam wejść. Byłem jedynym zwiedzającym. Widać, że sezon juz się skończył. Kiedy doszedłem na samą górę rozejrzałem się dookoła. Nie były to jakieś zapierające dech w piersiach widoki, latarnia wszak do gigantów nie należy, ale z pewnością odmienne spojrzenie na okolicę.

A w tej okolicy było przede wszystkim widać budowe nowego centrum Sopotu, o czym pisąłem w jednym z wcześniejszych wpisów.

Pięknie prezentowały się plaża w Orłowie oraz redłowski klif.

Molo w niczym jednak nie przypominało tego z przełomu lipca i sierpnia. Pustki wyglądąły jakos nienaturalnie, ale trzeba przyznać, że dopiero wtedy odczuwało sie przyjemność spaceru. Zwłaszca w taką pogode jak dziś.

A pogoda była rewelacyjna. Wreszcie pojawiła się chociaż na chwilę złota jesień. Wydmy zostały oddane we władanie dzikiej róży, której owoce czerweniły się wśród soczyście jeszcze zielonych liści.

Prawddziwie złota jeseiń zagosciła jednak na koronach drzew, które niesamowicie kontrastowały z intensywnie błekitnym niebem.

Po spacerze powrót do biura i kolejne godziny wśród e-maili, zamówień, , specyfikacji i całej tej biurokratycznej mitręgi, która pożera nasz czas. Dziś już nie siedziałem do jedenastej. Zdołałem się przebić przez ten nawał korespondencji o dziewiątej.

Zamgloną, pustawą juz ulicą jechałem w kierunku Gdyni i zastanawiałem się co powiedzą w Wiadomościach. Włączyłem radio i… nic. Owszem, było coś i o gieładach, lecz najwyraźniej po porannych doswiadczeniach Japonii nie nastąpiły jakieś spektakularne spadki. Jest wiec może szansa na okiełznanie paniki?

Gdynia, 09.10.2008, 00:15 LT

 

Komentarze