ZASZYWAM SIĘ

Dawno już nie miałem czasu wyłącznie dla siebie. Nawet jeśli trafiał się wolny dzień, weekend, zaraz planowałem jak to wykorzystać – z kim się spotkać, kogo odwiedzić… W końcu dojrzałem do tego by pomyśleć bardziej asertywnie. Trzy dni z niewykorzystanego do końca ubiegłorocznego urlopu postanowiłem poświęcić na wyciszenie się. Zaszyć się gdzieś, nie myśleć o statkach, o sprawach do załatwienia, o zegarku.

Chciałem pojechać gdzieś na Mierzeję Wiślaną, której nie znam zupełnie. Okazuje się jednak, że internet w pokoju w pensjonacie albo ośrodku wczasowym to wciąż luksus. Musiałem zmienić kierunek. Dziś wsiadłem w samochód i wylądowałem w Jastrzębiej Górze.

Może to nie był najlepszy okres na wyjazd na urlop. Zima pogrążyła w transportowym chaosie nie tylko nasz kraj, ale i większość Europy. W Madrycie było dziś, o ile dobrze usłyszałem, -11˚C. Korki i pozamykane autostrady od Hiszpanii po Wielką Brytanię. Ograniczenia w ruchu pociągów (nawet tak prestiżowych jak TGV czy Eurostar), odwołane loty, pozamykane szkoły. W Polsce pociąg relacji Katowice – Gdynia miał ponoć blisko dziewiętnaście godzin opóźnienia, co oznacza, że jechał grubo ponad dobę. W telewizji pokazywali jak w Szczecinie samochody wjeżdżając pod górę zsuwały się z niej tranując przy okazji te stojące nizej.

W takich mniej więcej okolicznościach zmiotłem kilkucentymetrową warstwę śniegu, która napadała przez noc na samochód i wyruszyłem w niedaleką na szczęście podróż.

Nad Zatoką Pucką zrobiłem krótki postój. Jest tam niewielki parking położony nad samą wodą. Rozpościera się z niego piękny widok na cały akwen zamknięty wąską linią Półwyspu Helskiego. Latem zawsze stoją tam samochody. Tym razem wokół było pusto i najwyraźniej od dawna nikt nie korzystał z ustawionego tam stołu.

Woda była już zamarznięta. Wszędzie jak okiem sięgnąć. W radiu mówili, że lodowa pokrywa rozciaga się na odległość pietnastu kilometrów od brzegu. Daleko do tych zim sprzed kilku wieków, kiedy do Szwecji jeździło się saniami a na środku Bałtyku egzystowały w najlepsze sezonowe oberże. Tym niemniej obecna zima jak na razie wydaje się surowsza od tych w kilku ostatnich latach.

– Jak pan tu dojechał przez te śniegi? – spytała pani w recepcji patrząc na mój dowód. Myślała, że jechałem ze Szczecina.

– Przyjechałem z Gdyni. Nie było tak strasznie.

– Jechał pan przez Władysławowo?

– Tak. Wcześniej na rondzie widziałem drogowskaz w lewo na Jastrzębią Górę, ale zaufałem GPS-owi w aucie i pojechałem główniejszą droga przez Władysławowo.

– Całe szczęście, że pan tak zrobił. Na tamtej wąskiej drodze są takie zaspy, że mógłby pan się nie przebić.

Ośrodek raczej świeci pustkami. Sam pływałem wieczorem w basenie i sam siedziałem przez cały wieczór w kawiarni trochę zerkając w komputer, a trochę na „Patriotę” serwowanego właśnie przez Polsat. Ten film z Melem Gibsonem widziałem już kilka razy, lecz teraz oglądałem go przez pryzmat tego, co dowiedziałem się o wojnie o niepodległość USA podczas mojej niedawnej wizyty w Newburgh.

Przede mną jeszcze całe dwa dni leniuchowania.

Jastrzębia Góra, 11.01.2010; 23:20 LT

Komentarze