Zapasy, klima i spotkania

Nie wiem co się dzieje, ale ilekroć liczę dni do powrotu do domu, zawsze wychodzi mi co najmniej tydzień. Kiedy patrzyłem dziś na startujące z Miami samoloty, pomyslałem o niedalekiej podróży i wyszło mi na to, ze wcale nie jest taka niedaleka, bo mogę być w Gdyni dopiero we wtorek, czyli za tydzień. I pomysleć, że kiedy w Eastport kupowałem paczkę kerbatników o wadze prawie jednego kilograma, zastanawiałem się, czy przypatkiem nie przesadzam. Tymczasem minęły dwa tygodnie i w paczuszce powoli zaczyna pokazywać się denko. Zresztą podobnie jak w tubce pasty do zębów. W tubce oczywiście denka nie widać, ale pasty też nie za bardzo. Wyciskałem ją dzisiaj pełen skupienia, aby nie uronić ani ociupinki i żeby także nie zgrzeszyć rozrzutnością. Jeśli będę starannie wydzielać żelazne porcje, to jakoś do niedzieli dociągnę.

Klimatyzacja siadła całkowicie. Mechanicy próbują jakoś zaradzić, ale narazie bez rezultatu. Jedynie jabłkom wyjętym z lodówki bardzo z tym do twarzy. Ich czerwona skórka natychmiast pokrywa się obficie rosą i kusi by ją spijać zeschniętymi z pragnienia ustami kiedy zęby wgryzają się w słodziutki miąszcz. 

Wczoraj nie zdążyłem jeszcze napisać o innym rodzaju spotkań, a właściwie nie-spotkań. Kiedy spaceruję ulicami, rzadko kiedy rozglądam się uważnie dookoła. Bardziej jestem wtedy zajęty odbywaniem t.zw. dalekich podróży myślowych, do których spacery nadaja się wręcz idealnie. Nie ma szans bym wtedy zauważył kogoś znajomego. Co tu mówić o znajowmych, kiedy nawet i rodziny nie zauważam. I nie raz przyszło mi wysłuchiwać pełnych żalu komentarzy, że nie ukłoniłem się którejs cioci, albo, że nie poznaję kolegów. Oczywiście nikt z nich w dalekie podróże myślowe nie wierzy więc tłumaczeniem takowym utwierdzam ich tylko w przekonaniu o swym lekceważącym stosunku do ich osób.

– Ciociu, gdzie to było? Na prawdę Cię nie widziałem…

– Dobra, dobra… Nie gadaj. Specjalnie patrzyłeś w kierunku sklepowej wystawy, żeby mnie nie zobaczyć.

No i masz, Bogu ducha winny, za swoje. 

Północ coraz bliżej, a nurkowie wciąż pod wodą. Kolejny długi dzień. Oczy zaczynają się kleić bo i poprzednia noc była zarwana. Czekamy.

 

Reda Miami, 17.05.2005

Komentarze