Zanim przepadna w albumie

Ilekroć robię jakieś zdjęcia, zawsze napotykam problem z zamieszczeniem ich w porę przy danym tekście. Potem robi się za późno i fotki giną w zakamarkach mojego archiwum. Spotyka je los tysięcy albo milionów braci zamkniętych po wsze czasy w rodzinnych albumach, które otwiera się jedynie przy okazji sprzątania szafek.

Kilka miesięcy temu przy okazji swojej działalności w „Forum dla Szczecina" szukałem zdjęć naszego miasta wykonanych od momentu przyjazdu tutaj moich rodziców do 1989 roku. Była to okazja do otwarcia rodzinnych albumów nie tylko z okazji sprzątania. Bardzo miło wspominam to sobotnie popołudnie. Pierwsze własne zdjęcia robione radziecką „smieną" jeszcze w podstawówce…

Mała dygresja: pomyśleć, że mój syn, też trzynastolatek zapożyczył się a konto przyszłego kieszonkowego oraz rozmitych zająców i mikołajów i kupił sobie dobrą cyfrówkę. Z kolei dla mojego ojca nawet tamta smiena była rewolucją, bo on jako trzynastolatek marzył o butach i jedzeniu do syta. Prosty przykład, a jak wiele mówi o rozwoju kraju i świata w ogóle.

Na wcześniejszych stronach znajdowałem juz zdjęcia robione przez rodziców i starszych kuzynów. Ja, trzylatek w wesołym miasteczku, na placu gdzie obecnie stoi reprezentacyjny biurowiec, nieco starszy na spacerze z psem na brukowanej, krętej uliczce, której ślady z trudem mozna odnaleźć wśród serpentyn zjazdów z estakad dwupasmowej Trasy Zamkowej – głównej arterii prowadzącej z reszty Polski do centrum Szczecina.

Lecz najciekawsze było to, co nieznane. Opowieści rodziców o okolicznościach robienia zdjęć, na których moja babcia ledwie przekroczyła pięćdziesiątkę, jakiś żołnierz okazywał się chłopakiem mojej mamy, a roześmiane dziewczyny z nieśmiertelnym białym niedźwiedziem to moje ciotki. I te najcenniejsze, bo najstarsze jakie posiadamy: jakaś wiejska zagroda, wyniesione na podwórze byle jakie krzesła. Na nich ktoś siedzi, a kilka osób stoi obok. Wśród nich mój dziadek. To Prusy Wschodnie, na robotach podczas wojny. W końcu najstarsze ze starych, chyba z 1918 roku. Pozowane, w atelier. Dziadek dopiero myślał o ożenku…

Przeleciało nam kilka godzin na wieczorze wspomnień. Rodzice tego nie mówili, ale czułem, jak bardzo był dla nich ważny.

Hm, odszedłem zupełnie od tematu. Miało to być tylko kilka zdań wprowadzających do zaległych fotek dotyczących poprzednich wpisów. Tymczasem temat zrobił się bardzo nadęty, a zdjęcia zwykłe, kilka landszaftów. Napiszę więc tak: ponieważ są zupełnie zwyczajne i tym bardziej grozi im zapomnienie, niech sobie trwają póki co, jako ilustracja kolejnej podróży.

Cocoa Beach, 22.04.2005

Sterowiec nad centrum Vancouver

Vancouver – sterowiec nad centrum miasta

Indianskie motywy sa obecne w Nanaimo niemal na kazdym kroku.

Nanaimo – tam jak i na calej Wyspie Vancouver pelno jest odniesien do kultury indianskiej. Daleko w tle widoczny nasz statek.

Po drugiej stronie Ciesniny Georgia

Ponizej i powyzej: chmury oraz zamglenia ustapily i nad Ciesnina Georgia dominowaly od tej pory majestatyczne Gory Skaliste. Gory Skaliste dominowaly tego slonecznego dnia nad wodami ciesniny

Lotnisko w Vancouver - kiosk z gazetami 20/04/2005

Kiosk z gazetami na lotnisku w Vancouver. 20 kwietnia 2005. Chocby na tym przykladzie widac ile Jan Pawel II znaczyl dla swiata.

 

Komentarze