Z POLSKĄ CZY BEZ… PIŁKA PONAD WSZYSTKO

 

Mundial nie sprzyja pisaniu bloga. No ale jak tu pisać kiedy mecze wieczorem. Przed nimi praca, a po nich, koło północy, juz tylko chce się spać. W takich imprezach jak ta mam swoje ulubione drużyny. To te pozornie skazane na porażkę, a potrafiące namieszać w planach najlepszym. Tak grał kiedys Kamerun, a potem Nigeria, które bez kompleksów prawie ocierały sie o strefę medalową. Na obecnych mistrzostwach wielkie wrażenie zrobili na mnie Amerykanie w meczu z Włochami, ale dzisiejszy mecz Australia – Chorwacja emocjonował mnie chyba najbardziej z dotychczasowych. Nawet bardziej niż mecze Polaków, które były bezbarwne i najzwyczajniej nudne. Pojedynek Austarlijczyków z Chorwatami to była w końcówce ogromna nerwówka i to nie tylko za sprawa piłkarzy. Najpierw nieodgwizdane zagranie ręką w polu karnym Chorwatów i pozbawienie tym samym Autralijczyków szansy na wyrównanie z rzutu karnego. Sędzia jakby się przestaraszył, bo w pierwszej połowie podyktował rzut karny właśnie za niemal identyczne zagranie ręką tego samego zawodnika! Byłby to więc drugi rzut karny, a przy okazji czerwona kartka. Z tego Chorwaci mogliby sie już nie podnieść. Bramka wyrównująca padła jednak kilka minut później z… ewidentnego spalonego. Tak jakby sędzia starał się teraz wynagrodzić krzywdę „Kangurów”. A potem czrewona kartka dla Chorwata i wkrótce potem czerwona dla Australijczyka. Potem druga żółta dla Chorwata. Pamietam jak dostawał pierwszą. Pamiętał też realizator, który pokazał planszę, że zawodnik opuści boisko. Ale nie opuścił. Nie wiadomo dlaczego. Podobnie jak nie wiadomo co sie działo w ostatnich sekundach meczu, kiedy padła nieuznana bramka dla Australii, kolejny Chorwat otrzymał czerwoną kartkę, sędzia coś gestykulował, ale na boisko wbiegli juz rezerwowi więc wyglądało na to, że to juz koniec spotkania.

Niedawno dyskutowaliśmy na blogu Drex o sedziowaniu i o tym, czy warto zmieniać przepisy albo sięgać po nowinki techniczne dla precyzyjniejszego sędziowania. Dzisiejszy mecz był chyba wyraźnym przykładem na „tak”, czyli za tym by takie nowinki wprowadzać. Nie można bowiem w imie dramaturgii zawodów krzywdzić jednej z drużyn i byc może wyaczyc wynik meczu (brak rzutu karnego nie przy wątpliwym faulu lecz w sytuacji gdzie obronca podniesioną do góry ręką niczym siatkarz odbija piłkę). Tak samo gdyby czas mierzono podobnie jak w koszykówce albo hokeju, nie byłoby zamieszania i wątpliwości czy mecz się juz skończył czy może niezdyscyplinowani rezerwowi wbiegli na boisko.

Ale przecież mundial to nie wszystko. We wtorek odebrałem klucze od swojego gdyńskiego mieszkania. Trzeba je teraz odświeżyć, a pod koniec lipca mam szansę już w nim zamieszkać. Fajnie tam będzie sie mieszkać. Już nie mogę się doczekać pierwszej porannej kawy wypitej przy oknie z widokiem na zatokę.

Nie jadę do Chin. Trochę szkoda, ale teraz wyjatkowo nie żałuję. Bo i meczów bym nie obejrzał i remontu mieszkania nie mógłbym dopilnować.

Gdynia, 22.06.2006, 23:55 LT

Komentarze