Z NACIĄGANYM OPTYMIZMEM

           

Zapomniałem o zelaznej zasadzie, ze nie wolno mi oglądać transmisji sportowych z udziałem naszych reprezentatntów. Zawsze zapominam. No i stało się. Chociaż z drugiej strony, mecz Polska – Kolumbia warto było oglądać choćby dla bramki strzelonej przez naszych rywali.Wiele rozmaitych goli juz widziałem, ale takiego, żeby bramkarz bramkarzowi kopnął przez całe boisko i strzelił bezpośrednio do siatki jeszcze nie miałem okazji zobaczyć. Trochę wstyd jak na drużynę, która jedzie z zamiarem powaznie powalczyć na mistrzostwach. Na czymś jednak optymizm trzeba budować. Jeżeli nie na formie to na znakach, podobieństwie sytuacji. Brazylijczycy z odwróconej piramidy wróżą sobie szóste mistrzostwo świata. A my? W 1974 roku na kilka dni przed mistrzostwami świata, w swoim bodajże ostatnim sparringu polska reprezentacja przegrała z klubową drużyną VfB Stuttgart 1:4. Tylko najwięksi optymiści wierzyli po tym meczu, że osłabiony brakiem Lubańskiego zespół będzie w stanie wyjść z grupy mając w niej za przeciwników Włochy i Argentynę.

Zobaczymy w przyszły piątek czy optymizm jest uzasadniony. O cholera! To znaczy, że nie będę mógł jechać od razu po pracy do Szczecina! Chociaż może dla dobra polskiej piłki powinienem. Chyba jednak nie wytrzymam. Obejrzę, a w trase ruszę dopiero po meczu.

A poza tym… zimny maj. Chodzą za mną słowa piosenki Kory. Gdyby nie samozaparcie wynikające z wiary w kalendarz, nie powinienem w ogóle bywac na Monciaku. A chodzę w przerwie obiadowej codziennie. Siadam w ogródku, jem tosta, pije kawę i próbuje czytać gazetę. Przychodzi mi to z trudem, bo gazetą targa porywisty wiatr i na dodatek zimnem wciska się pod marynarkę i koszulę. W takich warunkach powrót ze spaceru do ciepłego biura to prawdziwa przyjemność J

W pracy nie brakuje przede wszystkim pracy. Jak zwykle nie nadążam z ogarnięciem całości, ale od poniedziałku zaczynam działalność na wysuniętej placówce w… Szczecinie. Jeden dzień w tygodniu, tylko w poniedziałki, ale to oznacza, ze nie będę już musiał pakować się i wyjeżdżać w niedzielę wieczorem.

Jutro zaś… O tym napiszę jutro, żeby nie zapeszyć.

Gdynia, 30.05.2006, 23:35 LT

Komentarze