Trzech Kroli. To jak gdyby ostatni akcent swiat. Jeszcze slucham koled z tasm, ale choinki w messach juz rozebrane i wszystkie ozdoby zdjete i pochowane do pudelek. Teraz znow wraca szara rzeczywistosc.
Poranna prognoza pogody byla bardzo optymistyczna. Monsun mial slabnac. Ale optymizmu starczylo tylko na dwanascie godzin. Wiatr istotnie ma krecic az do poludniowo-wschodniego (co jest rzadkoscia o tej porze roku) i slabnac, ale wkrotce ma sie odwrocic na polnocny i znow osiagnac sile wichury. Mimo wszystko nie ma co narzekac. Sztormu spodziewam sie co najmniej od dwoch dni i jakos do tej pory nam sie udaje, wiec nawet gdyby nas w koncu zlapalo, per saldo i tak pewnie wyjdziemy na plus.
Ale o normalnej predkosci oczywiscie mozemy tylko pomarzyc. Dziewiaty stycznia staje sie nierealny. Dotrzemy do Kunsan chyba dopiero dziesiatego nad ranem. Oczywiscie o ile nie przytrzyma nas bardziej.
Najbardziej obawiam sie tego, ze z powodu sztormu nie bedziemy mogli kontynuowac wentylowania ladowni. W tej chwili powietrze wciaz jest cieple i wilgotne. Koncowka tropikow. Po minieciu Tajwanu temperatura zacznie gwaltownie opadac i wtedy para wodna zacznie sie skaraplac na zimnych blachach kadluba. Ten sam efekt jak rosa na butelce wyjetej z lodowki w upalny dzien. Lepiej by bylo nie miec tej wody splywajacej po scianach ladowni kiedy wiezie sie cukier.
Morze Poludniowochinskie, 06.01.2001, Sobota