Z LAMUSA (51) – SINGAPUR TUŻ TUŻ…

Dzisiaj sa moje imieniny, ktore obchodze bez rodziny… M zaskoczyla mnie ostatniej nocy telefonem z zyczeniami. Tuz po polnocy. Mile to bylo, chociaz, jak twierdzila, czysty przypadek. Fajnie nam sie rozmawialo ze soba. Tak, jak dawno nie dane nam bylo. Moze wreszcie nastapi jakis przelom

Na zewnatrz tropik w pelni. Klimatyzacja pracuje. Pogoda coraz lepsza. Uciekamy od monsunowych sztormow – rownik i Singapur coraz blizej. Dostalismy dzis wiadomosc od agenta, ze wejscie do Singapuru prawdopodobnie z biegu, a przewidywany czas wyladunku wynosi dwadziescia godzin. Jezeli wejdziemy rano i uporamy sie szybko z zaopatrzeniem, to bedzie szansa na spokojne wyjscie do miasta wieczorem jesli nie po poludniu. Na rede Bangkoku doplyniemy w najlepszym wypadku w 25 grudnia poznym wieczorem. Singapur bedzie wiec ostatnim miejscem, gdzie mozna sie bedzie zaopatrzyc w jakies swiateczne smakolyki, jak chociazby ciasto (zamowilem co prawda troche u shipchandlera, ale to nie to samo co wybierac samemu). Chcialbym troche zwiedzic miasto, ale tez zalezy mi na wizycie w internet-cafe przynajmniej po to, zeby wyslac swiateczne zyczenia wszystkim znajomym internautom. Moze uda sie pogodzic jedno z drugim jezeli tylko kafejki internetowe bylyby czynne cala dobe, jak w Korei.

Zostawilem zaawansowane programy graficzne i skupilem sie na „Prezentacjach” Microsoftu, ktore tez daja niemale mozliwosci. Przygotowalem swoje wlasne kartki swiateczne, ale zrezygnowalem z animacji, mimo, ze juz mialem zaprogramowana. Nie kazdy moglby ja odtworzyc. Mam za to w planie urzadzenie prawdziwej prezentacji niektorych zdjec – z opisem i  byc moze nawet podkladem dzwiekowym. W tej chwili ograniczony jestem dosc mocno brakiem skanera. Na dyskietkach mam zapisane raptem kilka zdjec, bo w kafejkach internetowych tez nie zawsze skaner jest osiagalny. W najgorszym razie zajme sie tym w domu, chociaz w domu zawsze jest malo czasu na takie rzeczy.

W odroznieniu od urodzin, dzisiejsze imieniny na statku przechodza bez echa. Filipinczycy nie celebruja takich swiat, a jesli nawet, to nie wiedzieliby kiedy je obchodze. Skoncze to pisanie i pojde obejrzec koncert „Zielono mi” z Opola’ 97. Piosenki Agnieszki Osieckiej. Wiele z moich ulubionych. Wypije kawe, zjem jakies ciastka, a moze nawet zrobie sobie malego drinka. Bedzie  swiatecznie.

Morze Poludniowochinskie,  19.12.2000, Wtorek

 

Coraz blizej Singapuru. Jeszcze tylko poltorej doby. Sytuacja powoli zaczyna sie klarowac. Wejscie do poru z biegu, postoj okolo 20 godzin, potem dwie i pol doby jazdy, wejscie do Bangkoku 26 grudnia rano i dwie doby wyladunku. Niestety, nie przy kei lecz na beczkach.

Mam jednak nadzieje, ze da sie wyjsc do miasta.

Wszystko wiec wskazuje na to, ze 28 grudnia opuscimy Bangkok. Ciekawe dokad nas skieruja i gdzie spedzimy Sylwestra?

Poki co, przygotowania do swiat ida pelna para. W Singapurze bedziemy mocno zajeci, bo dostaniemy zaopatrzenie. Bedzie dostawa olejow, czesci zamienne z Japonii, przesylki z Hamburga, oraz cala masa rzeczy zamowionych przez armatora na miejscu, w Singapurze.

No i oczywiscie dostawa zywnosci na nastepne dwa miesiace. Poniewaz w Singapurze ma siedzibe przedstawiciel armatora, moge spodziewac sie rowniez wizyty kogos stamatad. A oprocz tego wszystkiego bardzo prawdopodobna jest wizyta smutnych panow z Port State Control, poniewaz ostatnia kontrola miala miejsce ponad pol roku temu i stosowny certyfikat utracil swa waznosc. Troche duzo tego wszystkiego jak na jeden dzien. Bede bardzo zadowolony jezeli uda mi sie wyjsc spokojnie do miasta wieczorem.

Morze Poludniowochinskie,  20.12.2000,  Sroda

 

Juz tylko godziny dziela nas od Singapuru. Trzymamy juz wzmocnione, antypirackie wachty, a nad ranem wejdziemy w Ciesnine. Agent powiadomil nas, ze pilot jest zamowiony na 09.30 i, ze mamy cumowac w Jurong, a wiec nie w samym Singapurze. Szkoda.

Mamy juz wiadomosci dotyczace nastepnej podrozy. Mamy ladowac cukier w Bangkoku i byc moze jeszcze gdzies w okolicy. Tam tez spedzimy Sylwetra, poniewaz zaladunek ma sie zakonczyc wedlug planu juz 1 stycznia. Ladunek przeznaczony jest do Korei, gdzie w Kunsan planuja nas rozladowywac od 10 do 14 stycznia. Milo, ze dlugi postoj i coraz ciekawiej, bo to bedzie juz prawie koniec kontraktu. 29 stycznia minie mi szesc miesiecy i wlasciwie moglbym juz jechac do domu. Chyba jednak zdecyduje sie przedluzyc sobie kontrakt do 10-15 marca.

Odpukac – plywa mi sie niezle i zawsze latwiej znosze koncowke kontraktu niz jego poczatek.

Koncze narazie to pisanie, bo beda mnie budzic nad ranem. Dzisiejsza i jutrzejsza noc pewnie beda zarwane.

Morze Poludniowochinskie,  21.12.2000, Czwartek

Komentarze