Z LAMUSA (39) – BIZNIES CIENTR RAZ JESZCZE

Brrr jak zimno. Noca temperatura spadla do okolo minus 4 stopni, a do tego wial sztormowy wiatr z polnocy. Bardzo nieprzyjemnie. Strach pomyslec co tu bedzie, kiedy przyjedziemy w grudniu albo w styczniu. Wiatr i mroz sa wynikiem poteznego wyzu znad wschodniej Syberii. 1052 hPa!!! Niesamowite.

Zacumowalismy wczoraj o 16.30. Zanim zakonczyla sie odprawa, zanim dojechal przedstawiciel czarterujacych nas Koreanczykow, kapitan C., aby przedyskutowac plan zaladunku zrobilo sie calkiem pozno. Oczywiscie w planie mialem wizyte w Biznies Cientr aby dostac sie do internetu, ale tam maja czynne tylko do 20.00. Mimo, ze kapitan C. podwiozl mnie swoim samochodem, kiedy tam dotarlem byla juz 19.35. Postanowilem przynajmniej skopiowac otrzymane listy na dyskietke, a przeczytac i odpowiedziec dopiero na statku.

– Zdrawstwujtie. Mogu ja polzowat’ intiernetom? – spytalem uprzejmie.

Pani zmierzyla mnie wzrokiem bazyliszka. Pojalem w jednej chwili. Bylem jedynym klientem, u nich swieto (o tym za chwile), a ja zaklocalem przygotowania do zamkniecia przybytku i pojscia do domu. Milczala. Tez zrozumialem. Nazwa "Biznies Cientr" jednak zobowiazuje. Klient nasz pan. Nie mozna warczec na niego bo kto wie czy sie komus nie poskarzy. Ale byla tak wyprowadzona z rownowagi, ze nie warczec to bylo juz ponad jej sily wiec po prostu nie odezwala sie ani slowem. Wzruszylem wiec ramionami i obsluzylem sie sam. Podszedlem do stolika, zdjalem kurtke, przygotowywalem dyskietki, a w miedzyczasie laczylem sie z Ahojem. Pani o malo szlag nie trafil.

– My tolko do wosmi rabotajem! – krzyknela. No i w porzadku, pomyslalem. Do osmej zdaze skopiowac (wlasnie otworzylo sie okienko z informacja: "masz 7 nowych listow").

– Da, ja znaju. Do wosmi ja zakonczu – odpowiedzialem spokojnie, odwracajac na chwile glowe w kierunku owej niewiasty. Gdyby jej oczy mogly ciskac prawdziwe pioruny, splonalbym w tej samej sekundzie.

Kopiowalem i patrzylem na wiszacy nade mna zegar. 19.48 – zostaly jeszcze dwa listy. Spoko. Na upartego zdazylbym jeszcze wyjsc na chwile na czat. Pani poinformowala mnie, ze przed osma musi zamknac kase i rozliczyc dzien. Ja jej na to, ze niech mnie skasuje juz teraz, obciazajac mnie za prace do 20.00. Ona zas na to, ze nie. No to nie.

O 19.51 skonczylem z listami i szybko przeskoczylem na Onet, zeby jescze zajrzec na moment na turystyke na czacie. O 19.54 pani zaczela syczec i fukac. Wiedzialem czym to sie skonczy. Za chwile, tak jak podczas poprzedniego mojego postoju w Nachodce, pojawi sie ochroniarz i zagrozi odcieciem pradu jezeli natychmiast nie skoncze. Oszczedzilem wiec radykalnych posuniec i o 19.55 wylaczylem komputer sam, bez uzycia sily. O 19.57 zaplacilem i pani miala jeszcze cale trzy minuty, zeby zamknac owo centrum ludzi biznesu i pojsc do domu aby spokojnie swietowac.

Wlasnie mialem o tym wspomniec. To jest jednak paranoja, ze Rosjanie odeszli od komunizmu, wrocili do carskich symboli, wynosza na oltarze carska rodzine, a caly kraj swietuje rocznice pazdziernikowej rewolucji. Duch komunizmu musi byc jeszcze w narodzie calkiem mocny. 

Zapomialbym napisac, ze obecny ladunek przeznaczony jest do Chin i Wietnamu. Spelnia sie wiec moje marzenie, azeby zobaczyc Wietnam. Tym samym z krajow poludniowo-wschodniej Azji pozostanie mi do zaliczenia juz tylko Kambodza oraz Brunei.

Nachodka,  08.11.2000, Wtorek

Komentarze