Z LAMUSA (34) – TRZY RAZY ŻYCZLIWOŚĆ

Pierwsze informacje po zacumowaniu wczoraj w Nachodce okazaly sie bardzo niemile. Zaladunek bardzo szybki i wyjscie w morze jeszcze przed wieczorem. A takie mielismy czatowe plany z N…

Nachodka zaskoczyla mnie kilka razy. Wlasciwie trudno uznac to za zaskoczenie. Po prostu relikty komunistycznego podejscia do uslug, do stosunkow miedzyludzkich, a wiec brak uprzejmosci, utrudnianie sobie zycia, czesto nawet zlosliwosc. Zreszta nigdzie tak czesto jak w Rosji ludzie nie kryli zaskoczenia gdy mowilem "przepraszam" albo "dziekuje" w zwyczajnych sytuacjach. Wygladalo tak, jakby slowa te nie pasowaly do rutynowych czynnosci.

Pierwsze zaskoczenie mialo miejsce w autobusie. Nachodka jest bardzo rozleglym miastem. Waska, lecz rozciagnieta wzdluz brzegow wcinajacej sie gleboko w lad zatoki. Chcialem dojechac do ulicy Leninskiej, lecz nie bardzo wiedzialem jak. Ktos poradzil mi aby wsiasc do autobusu i podjechac dwa przystanki. Tak tez zrobilem. Wsiadlem i natychmiast zapytalem obrazona na caly swiat bileterke czy ta linia dojade do Leninskiej. Raczyla kiwnac glowa. Dwa przystanki jednak minely i nic. Pomyslalem sobie, ze moze ten ktos zyczliwy sie pomylil. Kiedy na trzecim Leninskiej nie bylo, zaczalem sie niepokoic. Na czwartym problemu nie bylo poniewaz to byl przystanek koncowy.

– A Leninskaja gdzie? – spytalem konduktorke.

– Wam trzeba bylo jechac w przeciwnym kierunku – odparla spokojnie i zajela sie kontemplowaniem widoku za oknem

Tego samego dnia korzystalem z komputera w miejscowym BIZNIES CIENTR. Znalazlem go przypadkowo i dosc pozno, a ow przybytek byl czynny tylko do godziny 20.00. Zaczalem sprawdzac poczte, odpisywac na niektore listy, ale wkrotce stalo sie jasne, ze i tak nie zdaze zalatwic wszystkiego przed zamknieciem. Postanowilem wiec przynajmniej przeczytac wszystkie otrzymane listy. Kiedy zajmowalem sie przedostatnim, a bylo to o godz. 19.55, pani z obslugi stanela nade mna:

– Prosze juz konczyc.

– Chwileczke. Za moment koncze. Zostal mi tylko jeden list do przeczytania – odpowiedzialem naiwnie.

Pani sie odwrocila i przyszla po paru sekundach z jakims osilkiem z ochrony, ktory stanowczym tonem oznajmil:

– Jesli nie zakonczycie natychmiast, wylacze prad.

Coz bylo robic. Nie doczytalem ostatniego listu. Lepiej bylo sie nie przeciwstawiac. Zreszta i tak pan ow zachowal sie lagodnie grozac co najwyzej wylaczeniem pradu, a nie n.p. daniem po lbie.

Trzeci raz z "zyczliwoscia" spotkalem sie dzisiaj w zakladzie fotograficznym. Spieszylem sie na statek, bo zaladunek juz mial byc zakonczony, lecz trzymaly mnie jescze zdjecia do odebrania. Na kwicie bylo napisane: godz. 11.00. Ja durny poszedlem o 10.15 myslac, ze moze juz maja.

– Nie ma. Beda o 11.00 odparla pani za lada.

– Ja jestem marynarzem i moj statek jest juz prawie gotowy do wyjscia. Czy nie daloby sie ich zrobic pare minut wczesniej?

– Nie. My teraz maszyne myjemy.

– No to trudno. Ale na pewno beda o 11.00? Zdazycie umyc maszyne i wywolac?

– Postaramy sie.- Hm, wolalbym miec pewnosc, albo zrezygnowac z ich uslug. Postanowilem jednak zaufac, ale zeby potem nie tracic czasu, poprosilem zeby na 11.00 zamowili mi taksowke.

– Taksowke? – tym razem pani byla tak zdumiona, ze az sie rozesmiala. – Tam niedaleko jest postoj.

– Tak, ale ja nie bede juz mial czasu na chodzenie i ewentualne czekanie. Prosze, tu jest zapisany numer kompanii "Klakson". Moze to pani dla mnie zrobic? Bo ja nie znam waszego adresu.

– My nie zamawiamy taksowek.

– Ja wiem, ze nie zamawiacie, ale mi trudno bedzie im wytlumaczyc gdzie maja po mnie przyjechac. A za telefon oczywiscie wam zaplace.

– Nie. Nie zamawiamy taksowek. Tam niedaleko jest postoj. Przepraszam, ale pierwszy raz spotykam sie z czyms takim.

Pani ujela mnie swoimi przeprosinami i tym, ze taka sytuacja przytrafila sie jej po raz pierwszy. Zapytalem wiec tylko jak sie nazywa ta ulica.

– Wladywostokskaja

O rany! Jakajac sie, powtorzylem dla zapamietania i wyszedlem. Zamowilem taksowke z telefonu na poczcie.

Nachodka,  29.10.2000, Niedziela

Komentarze