Ostatni dzien miesiaca. Pensje wyplacone, wiekszosc rzeczy rozliczona. Teraz trzeba wszystkie papiery uporzadkowac, niektore przepisac "na czysto" i wszystko zapakowac w koperty. To praca na jutro, pomimo niedzieli. Pojutrze Ciesnina Singapurska wiec wiekszosc dnia spedze na mostku. Potem zas juz porty i nie bedzie zbyt wiele czasu o ile zechce spokojnie wyjsc do miasta.
Woda z ladowni odparowala. Wentylacja pomogla. Pogoda piekna. Morze spokojne. Piraci jeszcze daleko.
Po wczorajszym e-mailu od N zostala nedzna resztka na moim koncie w Global Wireless. Napisalem jej, ze juz nie moze wysylac listu na statek bo nie bedzie z czego go oplacic. Konto pocztowe jest zasilane z karty kredytowej minimalna kwota 100 USD. Na mojej zostalo 50 USD, a nastepne pieniadze beda przelane automatycznie dopiero 20 pazdziernika.
Aby wykorzystac to, co zostalo, N popisala sie lapidarnoscia stylu na miare Juliusza Cezara: "Tesknie – kocham – czekam – Twoja N. I co?" To byl caly jej list, ktorego juz sie zreszta nie spodziewalem. Milo dostac cos takiego z samego rana, jeszcze przed sniadaniem.
Odebralismy kolejne raporty o napadach piratow. Trzy proby w ciagu ostatnich dwoch dni. Wszystkie odparte dzieki zdecydowanej i podjetej w pore akcji zalog. U mnie w sejfie lezy prawie 22 tysiace dolarow. Nie jest to wesola perspektywa. Zazwyczaj przed wjazdem w ten rejon unika sie zaopatrywania statkow w wieksza ilosc gotowki, a tu niespodziewanie, bez zamawiania, otrzymalem w Kwangyang 15 tysiecy. Dobrze to swiadczy o ludziach w biurze, ze pamietaja o nas, ale mogli nam je doslac spokojnie za miesiac. Wyplaty dla zalogi to kwota rzedu 5 tysiecy wiec starej forsy spokojnie starczyloby mi do konca pazdziernika. Teraz musze szukac jakiegos schowka, bo sejf to pierwsze miejsce, o ktore pytaja piraci.
Morze Poludniowochinskie, 30.09.2000, Sobota