Postoj w Inchon przeszedl moje najsmielsze oczekiwania. Zacumowalismy 12 wrzesnia po poludniu i zgodnie z przewidywaniami agenta w Busan, wyladunek mial rozpoczac sie dopiero 14 wrzesnia rano, czyli po koreanskich swietach.
Wtedy jednak tajfun Saomai zrobil zwrot na polnoc i zblizyl sie do Korei na tyle, ze znalezlismy sie w strefie ciaglych opadow. Pada i pada niemal non-stop do tej pory, wobec czego wyladunek nie zostal jeszcze rozpoczety. Postoimy wiec prawdopodobnie do wtorku, 19 wrzesnia. Ale wczasy!
Poczatkowo tajfun mial przejsc z poludnia na polnoc Morza Zoltego. Potem prognozy skorygowano i centrum mialo przewalic sie wlasnie przez Inchon. Przygotowywano sie na nadejscie huraganu w porcie, przygotowywalismy sie i my na statku. Zamocowalismy co sie dalo, dolozylismy dodatkowe cumy, silnik byl w natychmiastowej gotowosci, cala zaloga na burcie.
I okazalo sie, ze tajfun skrecil jeszcze bardziej na wschod. Dzis rano oko cyklonu minelo Inchon w odleglosci ok. 110 mil. W telewizji ogladalem reportaze z calego kraju pokazujace zniszczenia. Potem mape Korei z zaznaczonymi na czerwono obszarami dotknietymi kleska zywiolowa. Tylko rejon Seulu (a wiec i Inchon) byl zabarwiony pomaranczowo jako mniej zagrozony. Znow szczescie? A moze to znow Bog czuwal nade mna? Wysluchal modlitw podczas koreanskiej mszy, w ktorej uczestniczylem dzien wczesniej?
M jeszcze nie wrocila do domu. Ponoc jest jeszcze w jakims pensjonacie na Slowacji.
Nie bede czekac. Tez znajde sobie towarzystwo. W pore dostalem do reki narzedzie, jakim jest internet. Oprocz wiadomosci sa tam rowniez miejsca dyskusyjne. Wychodze wiec na "czat" w Inchon codziennie, gadam po pare godzin i poznalem juz grupe fajnych ludzi. Okupujemy pokoj "Turystyka" na czacie w Onecie.
Inchon, 16.09.2000, Sobota