Postoj w Busan byl krotki, kilkunastogodzinny, ale za to bardzo intensywny. Stalismy blisko bramy wyjsciowej, więc do Kamchon, dzielnicy Busan, mozna bylo dosjsc w 10 minut. Bylem i w PC-Clubie, i na spacerze, i na dodatek zalatwilem sporo sluzbowych spraw. Na tyle duzo, ze postoj w Inchon powinien byc dosc spokojny. Oczywiscie na to wszystko potrzebny byl czas i kosztowalo mnie to calkowicie nieprzespana noc, ale warto bylo.
A czasami mozna tez wiele wymodlic. Ot chociazby dobra pogode. Bopha najzupelniej niespodziewanie zmienil swoj tor na poludniowy – duza rzadkosc wsrod tajfunow. Dzieki temu spokojnie doplywam teraz do redy Inchon.
Agent przyslal teleks z poleceniem rzucenia kotwicy. W Busan uprzedzano mnie, ze mozemy postac na redzie nawet do 13 wrzesnia bo Koreanczycy maja 4 dni swiat. Byloby fajnie (jeszcze fajniej byloby spedzic te ich swieta na nic nie robieniu w porcie), ale oficjalnie nikt jeszcze tego nie potwierdzil.
Jutro dziesiaty. M powinna wrocic z gor. Agent w Busan zabral do wyslania moj ostatni list do niej.
Morze Zolte, 09.09.2000, Sobota