Z jazzem w tle

Wszystko poszlo sprawniej niz sie spodziewalem. Fajnie jest byc milo zaskoczonym. I w nagrode na weekend wracam do domu. Siedze juz na troche sennym lotnisku w Nowym Orleanie. Z glosnikow, a jakze, saczy sie cichutko jazz. Troche zal, ze tym razem nie starczylo czasu aby wyskoczyc choc na godzinke na Bourbon Street.

W piatek wczesnym popoludniem bede juz w Szczecinie. Szykuje sie wiec calkiem dlugi pobyt w domu – dwa spokojne, mam nadzieje, poranki, gazeta, jakies kino, moze spotkanie ze znajomymi. Kino ewentualnie mozna przelozyc na Gdynie. Na mile zakonczenie dni spedzanych w biurze. Trzeba korzystac, bo pod koniec tygodnia znow szykuje sie podroz przez ocean. Mam nadzieje, ze rownie spokojna jak obecna i, ze bez problemu zdaze wrocic na Wielkanoc.

Laptop udalo sie reanimowac tylko na kilka godzin. Zapiski z podrozy sa wiec w rozsypce i byc moze poskladam te puzzle w domu, troche pozniej. 

Nowy Orlean, 10.03.2005

Komentarze