WPŁYW SECRET GARDEN

 

Lubię słuchać rozmaitej muzyki w zależności od nastroju. Stanowi ona wtedy jego ilustrację, dopełnienie. Czasami bywa też i na odwrót: nieopatrznie włączę radio, albo puszczę jakąś płytę i niczym w sprzężeniu zwrotnym to ona generuje mój nastrój. Coś takiego stało się przed godziną. Wróciłem do domu, aby spakować rzeczy i przygotować się do jazdy. Miałem jeszcze kilkadziesiąt minut, a ponieważ nie wyspałem się wystarczająco ostatniej nocy, postanowiłem zdrzemnąć się chwilkę przy dźwiękach dawno nie słuchanego „Secret Garden”.

Błogość mnie ogarnęła, ale wraz z nią i narastająca melancholia. Wpuściłem się w kanał w niedzielne popołudnie. Może wszystkie bodźce zadziałały jednocześnie? Ulewny deszcz, muzyka pełna bliżej nieokreślonej tęsknoty, puste cztery ściany i spakowana walizka przypominająca, ze tracę je coraz bardziej?

Paulo Coelho pisał o swietnie zapowiadającej się jego karierze w branży muzycznej, która tak na prawdę przyprawiała go o ból głowy, ponieważ podświadomie czuł, ze nie jest to jego droga. Problem rozwiązał się sam i dzięki temu został pisarzem. Czuję sie bardzo podobnie. Satysfakcja, poczucie zawodowego spełnienia, a jednocześnie świadomość, że to co robię, owo wsparcie statków z lądu, nie jest już tak fajne jak samo pływanie, a na dodatek sprawia, że sam już nie wiem gdzie jest moje miejsce na ziemi. Czy mój dom to ten dom, który odwiedzam w niektóre weekendy, straszący pustką, czy może ten, w którym bywam częściej, lecz służy mi tylko za sypialnię?

Najciekawsze, że płyty przynoszącej ów ból duszy wcale nie chce sie zmieniać, a przecież wystarczyłoby wrzucić na głośniki jakiś kabaret. Nie. Działa jak magnes. Jak światło świecy na ćmy.

Późno się robi. Pora się zbierać. Jeszcze tylko zjem wczesną kolację, wpadne na chwile do szpitala pożegnać się z mamą i ruszam w drogę powrotną do Gdyni. Może w radiu będzie coś innego i zmieni moje dzisiejsze spojrzenie na swiat…

Szczecin, 05.06.2005

Komentarze