Od kilku dni z rosnącym niepokojem obserwuję rozwój sytuacji na Ukrainie. W historii tak się zdarzało, że tam, gdzie spodziewano się krwawych konfliktów (czy to w lokalnej, czy globalnej skali), na ogół udawało ich się uniknąć. Przynajmniej na jakiś czas i szczególnie po tragicznych doświadczeniach II Wojny Swiatowej.
Jednocześnie świat niejednokrotnie zaskakiwany był wydarzeniami, które wstrząsały nim, a brały się praktycznie z niczego. Oczywiście „z niczego” nie znaczyło, że bez powodu. Tyle tylko, że powody te były niedoceniane, mało medialne – jakbyśmy to dziś powiedzieli, i rozwijały się w cieniu problemów, na które zwrócona była uwaga ogromnej większości.
A wtedy wystarczy iskra.
Sto lat temu taką iskrą był zamach na Arcyksięcia Ferdynanda. Zdawałoby się, zwykły zamach terrorystyczny, lecz zadział efekt kostek domina. Jeden ruch wywoływał następny i w ciągu kilku tygodni świat pogrązył się w wieloletniej, krwawej wojnie na wyczerpanie. Zacytuję za Wikipedią:
– 28 czerwca 1914 arcyksiążę austriacki Franciszek Ferdynand, następca tronu został zastrzelony w Sarajewie, w Bośni (na terytorium Austro-Węgier). Bośnia była zamieszkana przez wiele osób narodowości serbskiej. Zamachowcem był Gavrilo Princip (ur. 1894, zm. 1918) – serbski nacjonalista należący do organizacji Czarna Ręka
– Austro-Węgry, które miały informacje o tym, że rząd serbski był inspiratorem zamachu, 23 lipca wystosowały wobec Serbii ultimatum, które zawierało warunki praktycznie nie do zaakceptowania, ponieważ prowadziły one do ograniczenia suwerenności tego kraju. Na bezwzględne spełnienie wszystkich warunków otrzymała 48 godzin. Serbia zgodziła się na prawie wszystkie, ale jeden punkt ultimatum odrzuciła – mianowicie prawa władz austriackich do prowadzenia własnego dochodzenia na terytorium Serbii. Austro-Węgry uznały tę odpowiedź za niewystarczającą
– 24 lipca 1914 rząd rosyjski ogłosił wolę obrony Serbii, w razie ataku Austro-Węgier.
– 26 lipca Austro-Węgry i Niemcy odrzuciły brytyjską propozycję zwołania międzynarodowej konferencji, w sprawie rozwiązania sporu.
– 28 lipca Austro-Węgry wypowiedziały wojnę Serbii
– 29 lipca Rosja zarządziła częściową mobilizację, ale tylko przeciwko Austro-Węgrom i jako krok poparcia dla Serbii. Następnego dnia (30 lipca) Rosja ogłosiła jednak powszechną mobilizację.
– Niemcy 31 lipca zagroziły wypowiedzeniem wojny w wypadku, gdyby Rosja nie odwołała mobilizacji. W odpowiedzi na to 1 sierpnia także Francja ogłosiła mobilizację.
– 1 sierpnia II Rzesza ogłosiła wojnę z Rosją, a dwa dni później (3 sierpnia) z Francją. 2 sierpnia Niemcy wkroczyli do Luksemburga i zażądali od Belgii przepuszczenia swoich wojsk przez jej terytorium, skąd chcieli dostać się do Francji.
– Niemiecka inwazja na Belgię w nocy 3 sierpnia – wobec braku jej zgody na przemarsz, z pogwałceniem jej neutralności, zmusiła Wielką Brytanię do postawienia tego samego dnia Niemcom ultimatum, a następnego dnia (4 sierpnia) zadeklarowania stanu wojny z Niemcami.
– Austro-Węgry wypowiedziały wojnę Rosji 5 sierpnia
– Turcja zamknęła Dardanele.
– 10 sierpnia Francja, a 12 sierpnia Wielka Brytania wypowiedziały wojnę Austro-Węgrom
To wszystko wydarzyło się pomimo komentarzy, które zacytuję za Markiem Mojsiewiczem [http://mojsiewicz.salon24.pl/559996,merkel-straszy-przeciwnikow-wojna-w-europie]:
– W 1910 roku, tym samym , w którym Carnegie powołał do istnienia Fundację na Rzecz Pokoju Międzynarodowego , lewicujący brytyjski dziennikarz Norman Angell opublikował książkę zatytułowaną Wielkie Złudzenie ( The Great Illusion ) w której przekonywał ,że wojna pomiędzy wielkimi mocarstwami stała się niemożliwa z gospodarczego punktu widzenia z powodu „ delikatnej sieci wzajemnych zależności, łączącej świat finansów oparty w znacznej mierze na kredycie
– Wiosną 1914 roku międzynarodowa komisja ogłosiła raport na temat gwałtów popełnionych podczas wojen bałkańskich z lat 1912 – 1913 . Przewodniczący komisji mimo ,że wraz ze swoimi kolegami zetknął się ze świeżymi jeszcze świadectwami wojen toczonych do upadłego przez całe narody stwierdził we wstępie do raportu ,że wielkie europejskie mocarstwa ( odróżnieniu od małych bałkańskich państewek ) „ odkryły tę oczywistą prawdę ,że najbogatszy kraj ma najwięcej do stracenia w przypadku wojny, dlatego każde państwo ponad wszystko życzy sobie pokoju „.
– Jeden z brytyjskich członków [powyższej] komisji , Henry Noel Brailsford – stwierdził: „ W Europie , pominąwszy Bałkany i być może obrzeża imperium rosyjskiego i austriackiego epoka podbojów dobiegła końca . W dziedzinie polityki nic nie jest tak pewne jak to ,że granice naszych państw narodowych są ostatecznie wytyczone . Jestem przekonany ,że sześć wielkich mocarstw nie będzie już nigdy toczyć z sobą wojen.
Po co to wszystko piszę? Żeby pokazać, iż wielkie konflikty wybuchają często pomimo powszechnego przekonania, że rządy nad tym panują. Wszystkim wydaje się, iż wojny byc nie może, ponieważ nikomu ona się nie opłaci, że za dużo jest do stracenia, a niedługo potem zaczyna się bezsensowna, barbarzyńska, krwawa jatka w imię wprowadzenia w życie urojeń grupki polityków nieszczęśliwie posiadających władzę.
Dwadzieścia lat po I wojnie światowej poświęcono Czechosłowację w imię pokoju w Europie. Świat najpierw poparł odłączenie pogranicza sudeckiego z powodu rzekomego zagrożenia mieszkających tam Niemców przez Czechów (jakaż analogia do obecnego zagrożenia Rosjan przez Ukraińców i żądania secesji Krymu), a następnie bezczynnie przyglądał się hitlerowcom wkraczającym do Pragi. Potem, już po wybuchu konfliktu zbrojnego nikt nie chciał umierać za Gdańsk. A później umierali już wszyscy za wszystko.
I co teraz? Czy ktoś oprócz Ukraińców będzie chciał umierać za Krym? A jeśli nie, to jakie będą tego konsekwencje? Nikt nie chce wojny, ale historia uczy, że sam brak takich chęci nie wystraczy. Być może w następstwa 1939 roku nie byłyby tak tragiczne, gdyby świat postawił twarde veto wobec aneksji Czechosłowacji i przystąpił do wojny wcześniej? To jednak nie jest żadna pociecha, bo co oznacza dla pozostałych krajów i miliardów ludzi? Przyglądać się czy reagować? Jedno i drugie jest złym rozwiązaniem, a na dyplomację czasu pozostało już bardzo niewiele. Jeszcze kilkanaście godzin temu przekonywano w licznych komentarzach, że scenariusz militarny jest niemożliwy, bo (znów ta sama śpiewka) nikomu się nie opłaci, a tymczasem zgoda została wydana, dwie wielkie armie stają naprzeciw siebie i wszsytko wydaje się być już tylko w rękach generałów i prezydentów.
Sto lat temu wystarczył jeden zamach terrorystyczny. Czy tym razem zacznie się od krwawego finału wiecu na Majdanie?
Sopot, 01.03.2014; 17:30 LT