WIETRZNIE I DŻDŻYSTO

Zimny, wietrzny i deszczowy wieczór. Pomarszczona gniewnie Cieśnina Sund i wyjątkowo krzykliwe mewy krążące nad falochronem. Dokerzy już nie będą dzisiaj pracować. Ładunek trzeba chronić przed deszczem, ładownie zamknięte, więc poszli do domów. Trochę popsuli mi tym samym plany w związku z przyszłym weekendem. Nie zdążę do domu na piątkowe święto. Dobrze by było, gdybym przynajmniej zdążył na sobotę. Trochę szkoda, bo Paulina prawdopodobnie też przyjedzie. A wszystko tak ładnie wyglądało.

* * *

Tak było w sobotę. Dziś jest podobnie, z tym, że woda w cieśninie jeszcze bardziej wzburzona i wiatr silniejszy. Typowa jesień, jakiej nie lubię. W taką pogodę to jedynie siedzieć gdzieś przy kominku, popijać grzańca i cieszyć się, że nie trzeba moknąć ani spieszyć sie do nikąd. Gdybym miał dom na skraju plaży, wtedy z pewnością lubiłbym takie popołudnia. Siedziałbym w cieple i napawał widokiem szalejących za oknem grzywaczy.

Poza tym spokojnie mija weekend. Spokojnie, to znaczy pracowicie, lecz bez większych niespodzianek. Byc może zabiorę więc kierownictwo statku na jakąś kolację wieczorem.

Po drugiej stronie cieśniny, w duńskim Helsingør, lekko zamglona, rysuje się sylwetka zamku Kronborg. To tam właśnie toczyła się akcja Hamleta. Kiedy statek odpłynie stąd do Fredericii, a ja ruszę w tę samą trasę samochodem, wykorzystam różnicę naszych prędkości i część czasu poswięcę na zwiedzanie Kronborga jak również katedry w Roskilde. Mam nadzieję, że nie zrobią mi psikusa i podróż nie wypadnie nocą. To jednak dopiero w poniedziałek albo wtorek.

Helsingborg, 06.11.2005

Komentarze