WIECZÓR TOWARZYSKI

To był fajny dzień. Pospałem tyle, ile potrzebowałem, posprzątałem mieszkanie, przeczytałem e-maile, odwiedziłem rodziców, znów przejrzałem e-maile, a na koniec spotkałem sie ze znajomymi.

Ten ostatni punkt zrealizowałem spontanicznie, już wieczorem. Miałem w planie posiedzieć nad raportem, lecz pomyślałem, że to w dużej mierze moja wina iż z nikim ze Szczecina nie spotkałem się od Nowego Roku. Nigdy nie będzie tak, że nic nie zostanie do roboty, więc teoretycznie nie miałbym szans na żadne spotkania towarzyskie. Dlatego odłożyłem raport i wykonałem jeden telefon. Po godzinie siedzielismy już we trójkę przy serniku, kawie i szklaneczce czegoś mocniejszego. Ależ było do pogadania! Wyluzowałem się. Lubię samotność, ale od czasu do czasu potrzebuję też pobyć w stadzie. Fajnie było. Na jakis czas naładowałem baterie.

Ale wcześniej obejrzałem „Wiadomości”, a tam znów trąbili o wczesniejszych wyborach. Dziwne, ale spłynęło to po mnie jak po kaczce (skojarzenie z kaczką zupełnie przypadkowe). Ileż można straszyć ludzi tym samym? Przeciez dopiero co prezydent sie wahał, ale dał się przekonać… Źle się bawicie chłopcy, chciałoby się powiedzieć. Najbardziej przykre było jednak wycieranie sobie geby papieżem. Po co mieszać do wyborów Benedykta XVI? Jeszcze pamiętam zeszłoroczne targi na temat daty wyborów w kontekście wizyty papieża w Polsce. Kombinowano, kombinowano, a kiedy wreszcie wykombinowano, Jan Paweł II umarł. Gdyby nie smutek, możnaby powiedzieć, że zrobił psikusa i zagrał na nosie politykom. Minęło kilkanaście miesięcy i znów od papieża zależy termin naszych wyborów. Biedny Ojciec Święty.

Napisałbym więcej , ale oczy same mi się zamykają

Szczecin, 19.03.2006; 00:50 LT

Komentarze