„Prince Polo” miało być na czarną godzine, ale postanowiłem celebrować dość niezwykły wieczór na pirsie. Moje statki po prostu zamieniają się miejscami. Jeden odpłynął, a drugi ma zacumowac na jego miejsce.
Wysiadłem więc z walizkami na keję i czekam na te zmianę. Cała operacja potrwa ze trzy godziny. Zatargalem więc bagaże na samą główkę pirsu i urządziłem sobie wieczorny piknik. Przede mną tylko zatoka, światła bojek i stojących w oddali na kotwicach statków. Nade mną ciemnogranatowe niebo pełne gwiazd i szykujący się powoli do nurkowania za widnokrąg księżyc.Szkoda tylko, że ten sielankowy widok psuje nieco dobiegający gdzieś zza pleców monotonny hałas zakładów przemysłowych. Puściłem więc sobie płytę Cohena i teraz ona jest tłem. Kiedy napasłem oczy i uszy, stymulując dodatkowo doznania samkiem czekoladowych wafelków, wyciągnąłem laptopa by w tak pieknych okolicznosciach przyrody uzupełnić też bloga.
I nawet trochę e-maili poczytałem. Szczegolnie jeden zwrócił moją uwagę:
Dobry wieczór,
Rozmawiałem ze starszym mechanikiem. Twierdzi on, ze nie ma czasu zdemontować częsci, które miały być zdane na ląd, ponieważ nie ma czasu.
Pozdrowienia.
Kapitan.
Zaiste, niezbadane są meandry ludzkich myśli. Nie wiem co odpisać. Chyba dam sobie na wstrzymanie, bo i tak nie bedą mieli czasu, żeby przeczytać. Zamiast tego, lepiej celebrować teraz chwile słodkiego lenistwa. Rzadkie, kiedy czas akurat mam.
Point Lisas, 18.09.2007; 22:00 LT