WENECJA (5) GONDOLĄ I PIESZO PO MIEŚCIE

Nauczeni doświadczeniem poprzedniego dnia, tym razem w miejscu zbiórki zjawiliśmy się kilkanaście minut wcześniej. Akurat tym razem przewodnik się nie spieszył i to my musieliśmy czekać. Kilka minut po piętnastej wsiadaliśmy juz jednak do gondoli, by koło kościoła Santa Maria de la Salute wpłynąć na Canale Grande.

Venezia 32 blog

Jest coś niezwykłego w takiej niespiesznej przejażdżce jedyną w swoim rodzaju łodzią w mieście będącym mekką zakochanych. Tak jakbyśmy dopełniali jakiegoś swoistego rytuału znanego nam dotąd jedynie z książek oraz filmów. I niech sobie gadają ludzie, że to kicz i komercja. Może jest, ale rozumując tym tropem każda miłość może być okrzyknięta kiczem, im bardziej egzaltowana.

Venezia 33 blog

Droga szerokim kanałem, chociaż interesująca ze względu na wspaniałe zabytki, oraz ogromny ruch wszelkiego rodzaju stetczków i łodzi, nie dostarcza jednak moim zdaniem tak wielkich wrażeń jak wędrówka labiryntem wąskich kanałów, niczym uliczkami starego miasta. Wtedy mozna wszystkiemu przyjrzec się z bliska, a przede wszystkim obejrzeć Wenecję rzadko pokazywaną na widokówkach. Czas i woda niestety nie oszczędzały tej perły nie tylko Adriatyku ale i świata. O ratunek wołają niemal wszystkie budynki i chociaż widać całkiem sposro dźwigów oraz rusztowań, to jednak towarzyszą one konserwacji, co oczywiste, tych największych, najbardziej znanych i wartościowych budowli. To kropla w morzu potrzeb jesli porównać to z całą masą tych kamienic z drugoego albo i trzeciego planu. Gdyby ludzkość kiedyś dopuściła do całkowitego zniszczenia tych zaułków, byłoby to niewyobrażalne barbarzyństwo.

Venezia 34 blog

Venezia 35 blog

Najgorszy wydaje mi się niestabilny grunt. Miasto osiada, mury pękają, wzmacniane metalowymi klamrami, ale przecież nie da się dokładać klamr w nieskończoność. Tymczasem wszystko wciąż pracuje, osiadając nierównomiernie.

Im bliżej Placu Świętego Marka, tym więcej gondoli.

Venezia 36 blog

Sterowanie taką łodzią wcale nie jest proste. Ma ona tylko jedno wiosło, na dodatek zamocowane tylko z jednej strony. Nie trzeba być biegłym w fizyce, by zorientować się, że przy równomiernym wiosłowaniu gondola kręciłaby się w kółko. Zazwyczaj więc gondolier wykonywał dwa, trzy pchnięcia wiosłem do przodu i jeden wstecz, który co prawda hamował łódź, ale też kontrował zwrot. Później ktoś wpadł na pomysł, że podobny efekt uzyskać można zmoieniając profil łodzi. Od tej pory gondole budowane są asymetrycznie. Jedna strona jest bardziej obła, mniej zanurzona niż druga. Dzięki temu gondolier nie musi już machac wiosłem na przemian w przód i w tył, ale też miejsca w łodzi nie można zajmować jak się komu podoba. To, po której stronie kto będzie siedział, zależy od tego w jaki sposób wpłynie to na przechył tej jednostki i możliwość utrzymania w miarę prostego kierunku ruchu. Jak widać nie jest to wcale takie proste i oczywiste.

Venezia 37 blog

Gondolierzy, by uzyskać licencje muszą oczywiście zdać odpowiednie egzaminy z teorii i praktyki sterowania gondolą. Ale nie tylko. Muszą tez wykazać się znajomością jezyków obcych, historii miasta, stylów architektury i sztuki w ogóle… Dopiero gdy pozaliczają wszystko, z licencją w ręce mogą rozpocząć pracę. Pozostaje tylko jeszcze kupno własnej gondoli. Wydatek około czterdziestu – pięćdziesięciu tysięcy euro.

W tej chwili w Wenecji działa około czterystu gondolierów. Bliska ukończenia kursu i zdania egzaminów jest pierwsza i jedyna jak dotąd kobieta.

Wysiedliśmy w okolicach Placu Świętego Marka.

Venezia 38 blog

Tam przejęła nas przewodniczka, z którą mieliśmy przespacerować się do mostu Rialto. Razem z nami w wycieczce brało udział około dziesięciu osób. Byliśmy dwujęzyczną grupą, więc pani przewodniczka objaśniała nam wszystko po angielsku i po francusku. Trudno przecenić taki spacer z kimś kto żyje w tym mieście od dziecka i zna doskonale każdy jego zaułek. Spacerowaliśmy słuchając opowieści niekoniecznie wytłuszczanych w przewodnikach, ale przede wszystkim mieliśmy możliwość zadawania pytań. Choćby tak oczywistych jak o „studnie”, które napotykaliśmy na placach i podwórkach. Okazało się, że to nie są prawdziwe studnie, lecz otwory prowadzące do zbiorników, w których zbierano deszczówkę. Wenecja położona na lagunie obmywana była zewsząd słoną wodą, lecz cierpiała na chroniczny deficyt wody słodkiej. Tak wielki, ze musiano ratować się deszczówką, a zabrudzenie doprowadzające do zniszczenia zapasu wody w danym zbiorniku karane było śmiercią.

W trakcie wycieczki obejrzeliśmy też z zewnątrz słynny teatr „Feniks” („La Fenice”). Był to przez lata jeden z najważniejszych teatrów na terenie dzisiejszych Włoch. Specjalnie dla niego pisali najwięksi artyści.

Venezia 39 blog

Teatr dwukrotnie pochłaniały płomienie. Ostatni raz ogień zniszczył wszystko kilka lat temu. Szcęśliwie ocalało archiwum znajdujące się w innym budynku. Na podstawie dawnych planów i zdjęć wiernie odtworzono wnetrze teatru, który znów jest dumą tego miasta.

Venezia 40 blog

Można go zwiedzać, lecz my mieliśmy inne plany.

Wkrótce dotarliśmy nad Canale Grande w oklicach mostu Rialto.

Venezia 43 blog

Venezia 42 blog

Canale Grande jest główną arterią wodną Wenecji. Największy ruch panuje tam przed południem kiedy oprócz vaporeto, taksówek i gondoli uwijają się jeszcze stateczki zaopatrzeniowe, śmieciarki i rozmaite inne służby. Przez cały dzień spotkać można pływające ambulanse, straż pożarną, policję… Przy takim ruchu obowiązują przepisy niczym na normalnych drogach. Wśród nich te o ograniczeniu prędkości, czego strzegą najprawdziwsze fotoradary.

Kiedy pożegnaliśmy się z panią przewodniczką, poszliśmy kupic bilety na wieczorny koncert barokowych arii operowych w wykonaniu weneckich artystów.

Zapadał zmierch i maski zawładnęły całym miastem. Trudno było napotkać kogoś, kto nie miałby na sobie przynajmniej skromnego karanawałowego gadżetu. Zaopatrzyliśmy się w maski i my. Z pradziwych weneckich pracowni, a nie made in China.

Trudno było oderwać wzrok od tych, którzy przyjeżdżali tu (a może to byli stali mieszkańcy) perfekcyjnie wyposażeni.  Ulice zaroiły się od postaci z dawnych epok, a także z legend i bajek.

Venezia 44 blog

Venezia 45 blog

Venezia 47 blog

Na Placu Świętego Marka stała wielka butelka Bellini (inny popularny w Wenecji trunek, po spritzerze). Ludzie zaś w większości paradowali z butelkami w dłoniach. Od piwa po mocniejsze rzeczy. My również zaopatrzyliśmy się w butelkę Bellini, by nie odstawać, ale to dopiero po koncercie arii. Na razie tylko delektowaliśmy się widokami

Venezia 48 blog

Potem zaś poszliśmy zająć miejsca w Sali koncertowej.

Venezia 49 blog

 Frankfurt, 26.02.2010; 20:10 LT

Komentarze