WARSZAWA – PIERWSZA PODRÓŻ FRANKA

Podróż z sześciotygodniowym maleństwem jest pewnym wyzwaniem. Jeżeli jednak chcemy zachować aktywność podróżniczą, trzeba było je podjąć. Wiadomo, że wszystko trzeba zorganizować po nowemu, ale jak? Podróż do Warszawy miała być swoistym poligonem doświadczalnym.  Czym będą różnić się dotychczasowe wyjazdy od obecnych?

Już kupno biletu okazało się problemem. Wydawało mi się, że odkąd wreszcie bilet weekendowy można kupić przez internet, nie będę musiał fatygować się do kas. A tu nie… Z jednej strony miła niespodzianka, bo PKP oferują darmowe przejazdy dzieciom do lat czterech i to nawet zapewniając fotel dla niemowlaka (w odróżnieniu od n.p. linii lotniczych, które maluchom każą podróżować na kolanach opiekuna). Z drugiej jednak… biletu weekendowego dla niemowlaka przez internet kupić się nie da. Pomimo, że miałem już kupione bilety dla nas – rodziców, ten trzeci dla Franka przez program akceptowany nie był. Myśląc, że być może czegoś nie wiem, zadzwoniłem do informacji.

– Musi pan kupić taki bilet w kasie na dworcu  – poinformowała mnie pani w słuchawce.bo ten

Pojechałem więc na dworzec w Sopocie, ale akurat od 19:40 do 20:15 mieli przerwę i kasy były nieczynne. Wsiadłem więc do samochodu i postanowiłem spróbować szczęścia w Oliwie. Tam trzeba było odstać swoje w kolejce, ale w końcu się udało. I tak Franek otrzymał swój pierwszy w życiu bilet:

WAR 06

W sobotę 3 czerwca pojawiliśmy się na dworcu i pociągiem relacji Gdynia – Wiedeń ruszyliśmy do stolicy. Wyjście z domu to było kolejne doświadczenie. Dowiedzieliśmy się, że pomimo tych samych standardowych czynności, powinniśmy przeznaczyć na nie zdecydowanie więcej czasu. Trudno wytłumaczyć niemowlakowi, że się spieszymy. W samym pociągu też łatwo nie było, ponieważ Franek zainteresował się zmieniającymi się obrazami za oknem, a jeszcze bardziej rozmaitymi detalami wyposażenia przedziału. Chłonął wszystko otwartymi szeroko oczami. Na szczęście słuchał też opowieści o tych wszystkich rzeczach dookoła i nawet jeśli niewiele z nich rozumiał, to zachowywał spokój. Gdy zaczynał się nudzić i buzia zdradzała, że nadchodzi płacz, remedium stanowił posiłek.

WAR 02

Zapakowaliśmy do torby wygodne w użyciu mleko w płynie w pojemnikach 90 ml, a do tego jednorazowe smoczki dopasowane do tych właśnie buteleczek. Wystarczyło jedynie je podgrzać. Do tego przydał się niewielki termos – kubek do kawy, w którym niewielka buteleczka swobodnie się mieściła. Wystarczyła odrobina gorącej wody.

– Bezpłatny poczęstunek. Co sobie Państwo życzą? Kawę, herbatę, wodę mineralną? – zapytał po kilkunastu minutach steward z wózkiem.

– Wodę mineralną.

Nie chcieliśmy ryzykować manipulowania kubkami z wrzątkiem na niewielkich stolikach tuż obok Franka. Potrzeba było tylko trochę wody do podgrzania mleka.

– Czy mógłby Pan wlać tu odrobinę gorącej wody? – spytałem stewarda podając termos.

– Nie mogę. Mam mało wrzątku.

Osłupiałem.

– Ale to do podgrzania mleka dla dziecka.

– Nie mogę. Już powiedziałem, że mam mało wrzątku – pan steward nadal był stanowczy.

– W takim razie nie biorę wody, lecz poproszę o herbatę, powiedziałem oddając butelkę wody.

Liczyłem na to, że po prostu nie wypiję nic, a wodę na herbatę użyję do podgrzania mleka. Pan jednak wyczuł mój chytry postęp.

– Nie. Powiedziałem, że mam mało wrzątku. Niech Pan idzie do wagonu restauracyjnego i tam Panu dadzą.

Nie byłem w nastroju do kłótni, więc tylko wzruszyłem ramionami, ale wciąż nie mogłem znaleźć odrobiny logiki (bo na uprzejmość trudno było liczyć) w postępowaniu stewarda, który jednym gościom odmawiał odrobiny wrzątku, w trosce o tych z dalej położonych przedziałów. Tak jakby ci z następnych przedziałów do wagonu restauracyjnego iść nie mogli. Pomijam już sam fakt możliwości uzupełnienia zapasu wrzątku przez samego stewarda. Takiej możliwości zupełnie nie brał pod uwagę.

Za to w WARSie wodę dano nam bez problemu. Sami przy okazji zjedliśmy śniadanie i nakarmiliśmy też Franka.

WAR 08

Podróż metrem w samej Warszawie też przebiegła spokojnie, chociaż trzeba było wykazać się cierpliwością i czujnością, by nie dopuścić do znudzenia młodego podróżnika.

WAR 07

Inaczej jednak zaczęliśmy patrzeć na infrastrukturę. Rampy, windy, ruchome schody były od tej pory wile widziane, by w miarę wygodnie wszędzie dostać się z wózkiem. Na szczęście jest z tym lepiej niż się spodziewaliśmy.

WAR 03

Po załatwieniu wszystkich spraw, tego samego dnia wieczorem wracaliśmy do domu. Franek był aktywny przez cały dzień, więc na początku podróży powrotnej zasnął. Gondola od wózka okazała się świetnym łóżeczkiem. Zmęczony bohater obudził się dopiero w domu, więc cała droga minęła nam wyjątkowo spokojnie.

Nie przeszkadzało to stewardowi z pendolino przekazać butelki niegazowanej wody mineralnej dla małego.

– Ma bilet, więc mu się należy. Nieważne, że śpi i jest mały – tłumaczył widząc nasze zaskoczenie, bo przecież po porannej podróży nie spodziewaliśmy się niczego. Fajnie dowiedzieć się, że uprzejmość rodem z czasów komunizmu mimo wszystko jest w odwrocie.

WAR 04

Nieco ponad kwadrans po dwudziestej pierwszej wysiedliśmy z pociągu. Pierwszy, podróżniczy krok został zrobiony. Mam nadzieję, że niedługo pojawią się kolejne.

WAR 05

Gdańsk, 11.06.2017; 23:25 LT

Komentarze