WAKACYJNY TEMAT

I znów za późno z pracy wyszedłem. Dzień był słoneczny, lecz gdy wychodzi się o siódmej, mija ochota na spacer i nawet na kino. Może jutro?

Przez cały dzień walczyłem z nieszczęsnym losem mojego auta. Renault delikatnie mówiąc ma go w nosie. W serwisach mają pełno pracy (tak często się psują te samochody?) i bronia się przed przyjęciem rekami i nogami.

– Możemy przyjąć auto dopiero w przyszłym tygodniu.

– W porządku, niech czeka u was na placu, a na ten czas dajcie mi zastępcze.

– Nie mozemy, bo pańskie auto jeździ.

– Jeździ, ale z wielkim trudem.

– Zastępcze przysługuje tylko wtedy, gdy pańskie jest unieruchomione.Wtedy holujemy je do warsztatu i wydajemy na czas naprawy inne.

Cholera, chyba trzeba mi bylo sie zgodzic w piątek na to holowanie do Gorzowa Wlkp. Pan z Renault Assistance tak nalegał… Miałbym problem z głowy. Udało mi się w końcu znaleźć wolny termin we czwartek w warsztacie w… Starogardzie Gdańskim. Nigdy nie byłem w Starogardzie Gdańskim więc to może być ciekawe doświadczenie. Będę się tylko musiał na kilka godzin zwolnić z pracy. Myślę jednak, ze juz dawno to odpracowałem.

 Ze Starogardu Gdańskiego jest juz tylko żabi skok do Pelplina, gdzie także nigdy nie byłem, a chyba warto. Tyle jest miejsc w Polsce, które chętnie bym odwiedził. Często bierze mnie ochota, by wybrać się w rajd dookoła naszego kraju i odwiedzić miejsca, które wciąż pozostają białą plamą na mojej osobistej mapie turystycznych doświadczeń. Lista wcale nie jest krótka więc na brak wrażeń z pewnością bym nie narzekał. Przecież to wstyd, że nie widziałem Zamościa, Kazimierza Dolnego, Częstochowy… Zawsze preferowałem łażenie po górach albo spływy kajakowe, więc bardziej znam lasy i bezdroża niż zabytkowe miejscowości, ale chyba trzeba trochę wyrównać proporcje.

Odludzia mają to do siebie, że poznaje się kraj prawdziwy, nie podrasowany pod turystów. Lubię takie oglądanie w skali 1:1. Lubię zajrzeć do wiejskiego sklepiku, gdzie oprócz chleba i masła, można kupić ocynkowane wiadra, lampy naftowe (teraz juz może nie, a jesli już, to dla szpanu), emaliowane, metalowe talerze i mnóstwo innych cudeniek. Lubię napić się taniego piwa w barze, gdzie wśród odrapanych ścian i stolików bez obrusów stoi jescze w kącie kaflowy piec. Lubię zatrzymać się przy niewielkim kościółku zapomnianym przez większość przewodników, wejść do środka jeżeli jest otwarty, posiedzieć chwilę wewnątrz. A skoro juz mowa o kościołach to nie sposób nie wspomnieć o kapliczkach, których tyle stoi przy polnych drogach, wśród zbóż, maków i chabrów. Nie wiem dokładnie jak to jest w innych krajach, ale owe kapliczki wśród pól wydają mi się bardzo polskie.

Chciałem napisać, że są te kapliczki nawet bardziej polskie niż ulice Warszawy, Poznania czy Gdańska, ale pomysłałem, ze byłoby to nadużycie. Tak jak nie byłoby Polski bez owych kapliczek, maków, łanów żyta, coraz rzadszych furmanek, tak nie byłoby jej bez Wawelu, Łazienek, Ulicy Piotrkowskiej, Westerplatte, Lichenia. I kiedy już wszystko zobaczy się w ekspresowym tempie autokarowych wycieczek, zawsze można przesiąść się na rower albo kajak, a potem iść pieszo i wciąż odkrywać coś nowego.

Gdynia, 14.06.2005

Komentarze