W VANCOUVER

We Frankfurcie nie było tak miło jak w Berlinie. Okazało się, że podobnych do mnie lataczy są tam całe tłumy i stąd wszystkie miejsca w Senator Lounge były zajęte. Nie było sensu czekać. Zawróciłem i poszedłem do poczekalni.

Samolot, jak zwykle na transatlantyckiej tracie jest zapakowany na maxa. Zawsze się dziwię, że linie lotnicze narzekają. Takiego obłożenia tylko pozazdrościć. Tak samo jest z lotami do Brazylii czy na wschodnie wybrzeże USA. Ciasnota w klasie ekonomicznej jest przeokrutna. Wyjąłem laptopa, próbowałem coś napisać, lecz sąsiad przede mną zapragnał spać, odchylił oparcie fotela i tym samym uniemozliwił mi ustawienie ekranu w pozycji pionowej. Sąsiad z lewej zaś uniemozliwił odchylenie łokcia i swobodne wciskanie klawiszy. W tej sytuacji przejrzałem tylko odebrane wczorajszej nocy słuzbowe e-maile i oddałem się lekturze „Polityki”. Zawsze w drodze na statek czytam świeżą prasę, którą potem natychmiast przekazuję złaknionej wiadomości załodze, a na lot powrotny zostawiam książki. Wyjątkiem są sytuacje kiedy pobyt na statku z jakichś przyczyn się przedłuża. Wtedy i książek nie starcza. Tym razem planuję moja podróż na jakieś dziesięć dni. Intensywnych, więc na nadmiar czasu raczej narzekać nie będę.

Kanada przywitała mnie deszczem. Tutaj juz jesueń pełną gębą. Wietrzna i dżdżysta. Nie mieściła mi sie ciepła kurtka do walizki więc postanowiłem jezcze ten raz przed sezonem zimowym zaryzykować. Na statku wystarczy mi polar, a w podróży (i tak albo w samochodzie albo w budynkach albo w samolocie) powinna wystarczyć marynarka. No, zobaczymy.

Prom do Nanaimo odpływa za niecałe dwie godziny. Mogę więc spokojnie pić kawę przed komputerem w Starbucks Coffee na przystani. Potem jeszcze dwie godziny jazdy promem i pół godziny taksówką już na wyspie. Będę na statku dopiero wieczorem. Agent proponował mi aby polecieć tam małym wodnosamolotem, lecz cena za bilet na dwudziestominutowy lot tym kukuruźnikiem wynosi 1/3 ceny mojego biletu przez Atlantyk. Aż tak mi się nie spieszy więc nie będę narażać firmy na extra koszty. Picie kawy w spokoju też ma swój urok.

Vancouver, 16.10.2005

Komentarze