W UCIECZCE PRZED PTAKAMI I POGONI ZA GODZINAMI

           

Nie przydały się płyty z filmami. Nie ma na nie czasu. Postój w Brake zbliża się do końca, jeszcze mnóstwo do zrobienia, raporty do napisania, wiec z pewnością obejrzeć ich juz nie zdążę. Trudno. Może uda się w weekend z dzieciakami. Oczywiście pod warunkiem, że nic się nie wydarzy i na weekend zdążę. Fajnie by było mieć drogę równie suchą co ostatnio, ale ponoc zapowiadają znów opady śniegu. Zima niby już w agonii, ale potrafi w konwulsjach zadać jeszcze całkiem mocne ciosy. -16°C było ponoć ostatniej nocy w Szczecinie. Ciekawie jak na marzec.

Nie było mnie w Polsce raptem kilka dni, a tyle się zmieniło. Ptasia grypa uderzyła w samo centrum kraju czyli w Toruń. Linia Odry dzielnie trzymała się przed naporem niemieckich pataków niczym Westerplatte w 1939 roku, ale ptaszyska zignorowały nasze przygotowania. Nie przestraszyły się nawet chwilowego zamykania przejść granicznych. Nie stąpały po matach nasączonych antywirusowym paskudztwem, lecz ruszyły tradycyjną ptasią drogą, czyli korytarzami powietrznymi. A może Odra broni się nadal? Może właśnie przez analogię z 1939, to ptaszyska ze wschodu wbiły nam nóż, a raczej dzioby w plecy?

Ludzie boją sie ptaków. Nawet skoczkowie narciarscy obniżyli loty. Tylko nasz orzeł nieustraszony nic sobie z nich nie robi i po roku posuchy trafił znów na podium. Jak zwykle gdy o sukcesach naszych sportowców mowa, muszę dodać, że ja tego nie widziałem.

Niestety, ptakofobia przyjmuje też niegodne homo sapiens oblicza. Ponoć wygłodniałe łabędzie i kaczki, które od wielu lat przyzwyczajone do dokarmiania zatraciły instynkt wędrowania, teraz oszalałe z głodu szukają czegokolwiek do zjedzenia na ulicach. Były atrakcją, upiększeniem ludzkich siedlisk, ale wraz z pojawieniem się wirusa ich obecność stała się niewygodna. Myślę, że spora w tym wina mediów, które jak zwykle gonią sensację i nakręcały strach przed ptasią grypą. Teraz muszą ten strach odkręcać, a to już znacznie trudniejsze. Sensacyjne wiadomości roznoszą się szybciej i łatwiej. Mnie jakoś te informacje w ogóle nie nakręcają.

Ponoć mówi się też w Polsce o przedterminowych wyborach, ale to temat równie spowszedniały jak ptasia grypa.

Więcej zainteresowania wzbudziły we mnie tegoroczne Oskary. Nie żebym od razu miał siedzieć po nocy i oglądać galę (zresztą i tak w nie było mnie w domu). Z zainteresowaniem jednak wysłuchałem w radiu doniesień o werdyktach Akademii. Pewniak po raz kolejny musiał obejść się smakiem. „Tajemnica Brokeback Mountain” zdobyła co prawda trzy statuetki, ale trudno to uznać za olbrzymi sukces, kiedy liczyło się na osiem.

Trochę to wszystko po łebkach śledzę, bo inspekcje i statkowy problemy pochłaniają mnie bez reszty. Już jednak widać światełko w tunelu i od weekendu znów powinienem byc na bieżąco. A póki co spać! Snu nigdy za wiele. Szkoda, ze nie da sie go kupic w sklepie jak na przykład kiełbasy albo chleba. Szkoda, że nie można dokupić czasem z dwóch lub trzech godzin, żeby spokojnie poleżeć rano w łóżku, poczytać książkę, posłuchać muzyki, wypic kawę i przewrócić się na drugi bok. Takie sklepy miałyby zapewniony obrót przez cały rok. Ktoś, kto coś takiego kiedyś wymyśli, zarobi więcej niż Rowling na „Harrym Potterze”.

Brake, 09.03.2006;  00:30 LT

Komentarze