W ŚWIETLE ZNICZY JECHAŁEM DO PRACY

                  

W niedzielę ważna godzina 21:37 zastała nas na przystanku autobusowym. Cóż, rozkładu jazdy przeskoczyć się nie da. Nie moglismy wziąć udziału w marszu z katedry na Jasne Błonia, gdzie pod pomnikiem miała odbyć się msza. Poszliśmy w tamto miejsce wcześniej, po południu. Niestety, nie udało sie nam położyć wiązanki kwiatów. Pomnik był ogrodzony i trwały przygotowania do wieczornej uroczystości. Przekazaliśmy bukiet harcerzom, którzy mieli zanieść go pod cokół. Znicz zamiast pod pomnikiem, ustawiliśmy jak inni przy metalowych barierkach. Zdaję sobie sprawę z konieczności wprowadzenia porządku, tak jest przecież nawet przy grobie Jana Pawła II, ale jednak trochę żal.

Jazda do Gdyni przypominała trochę tamte dni. Mam na myśli setki płonących lampek przed przydrożnymi krzyżami i kapliczkami. Nie dziwiła ich mnogośc wzdłuz ulicy Jana Pawła II w Słupsku czy w innych większych miastach. Wzruszające były te niewielkie ilości w miejscowościach, o których Tewje Mleczarz mawiał, że przejezdni nie wiedzieli nawet, ze tam byli. Pękanino, Godętowo, Malechowo, Kozia Góra, Żabowo, Sycewice i wiele, wiele innych. Tak zapewne wyglądała cała Polska.  Uśmiechnąłem się jedynie gdy zobaczyłem, że ani jedna swieczka nie paliła się pod krzyżem w miejscowości Czartkowo. Nomen omen? Myślę, że mieszkańcy Czartkowa nie wyłamali się i uczcili pamięć Papieża jeżeli nie inaczej, to zapewne w innym miejscu.

A w poniedziałek standard, czyli powrót do kieratu. I znów jak zwykle przysypały mnie e-maile. Na dodatek, kiedy zostałem sam, aby w spokoju dokończyć robotę, przysiadła się dyrekcja najwyższa. Właściciel kompanii chciał wysłuchać moich opinii na temat organiazacji pracy i nie tylko. Chciałem zwrócić uwagę na to, że brakuje czasu na efektywną pracę, gdy jego większość pożera przetwarzanie wiadomości. Obawiam się jednak, że nie zrozumiał, bo środek ciężkości tego fragmentu dyskusji niepotrzebnie przesunął się w strone działania programu zarządzającego pocztą elektroniczną, a nie przecież o to chodziło. Na dodatek mam dziwne wrażenie, że moje opinie na temat dotychczasowego zarządzania pewnym parkiem maszynowym skutkować będą scedowaniem tych obowiązków na mnie. Tylko jak to pogodzić z dotychczasowym napiętym programem? Gdzie szukać rezerw czasu? Gadaliśmy do dziewiątej wieczorem z konkluzją, ze do tematu trzeba będzie powrócić. Muszę więc bardziej się przygotować, bo inaczej padnę przywalony ilością obowiazków.

– You are too serious – zakończył moje rozważania na temat braku czasu i wątpliwości co do efektywności takiej pracy.

No masz ci los! Jeżeli coś robić to tylko na poważnie. Właśnie to próbowałem mu wytłumaczyć.

Gdynia; 04.04.2006; 07:05 LT

Komentarze