Autobusem pojechaliśmy dookoła zatoki na Półwysep Bygdøy, gdzie mieści się większość najważniejszych muzeów. Zaczęliśmy od związanego z polarnymi wyprawami muzeum statku „Fram”. Ten zbudowany w XIX wieku, wielce zasłużony dla badań arktycznych i antarktycznych statek został wyciagnięty na ląd, a potem obudowany dookoła konstrukcją muzeum.
Jest oczywiście udostępniony do zwiedzania, a na galeriach dookoła niego umieszczone są eksponaty związane z odbywanymi podróżami.
Pomysłodawcą budowy drewnianego okrętu, który mógłby stawić czoła polom lodowym był Fridtjof Nansen, jego późniejszy dowódca. To on wymyślił specyficzny kształt kadłuba, który powodował, że napierające lody zamiast go zgnieść, jak zazwyczaj bywało, wypychały statek na powierzchnię.
Nansen odbył na nim długą podróż po arktycznych rejonach Rosji. Po nim uzywali go nastepni, w tym Roald Amundsen w swojej wyprawie na Antarktydę, podczas której zdobył biegun południowy. Sam Nansen po latach podróży rozpoczął działalność społeczną na pograniczu polityki. Jedną z jego najbardziej znanych i dramatycznych akcji były apele o pomoc dla ludności powstałego niedawno ZSRR. Po rewolucji i przejęciu władzy przez bolszewików trwająca wojna domowa w połączeniu z nonsensowną polityką komunistów nakazująca chłopom oddawanie t.zw. deputatów przekraczajacych ich mozliwości.doprowadziła do kompletnego załamania produkcji rolnej. Do tego nałożyła się blokada ekonomiczna Zachodu izolująca ten kraj. Wywołało to pierwszą falę głodu w tym kraju, kosztującą życie kilku milionów ludzi (następna, t.zw. Wielki Głód na Ukrainie była sprowokowana przez Stalina w latach trzydziestych XX wieku).
Nansen, wysłany do ZSRR przez Ligę Narodów potwierdzał ekonomiczną katasrofę dokumentując swoje raporty licznymi zdjęciami.
Pokazywały one nawet chaty, których kryte słomą lub trawą strzzechy zostały częściowo zjedzone przez oszalałych z głodu ludzi.
Nansen apelował do społeczności międzynarodowej o natychmiastową pomoc. Świat niechętnie odpowiadał na te wezwania, obawiając się umocnienia komunistów zamierzających wspierać „wyzwalanie” ludu pracującego kolejnych krajów. Kres głodowi przyniosło dopiero ogłoszenie przez Lenina t.zw. Nowej Ekonomicznej Polityki (NEP), która częsciowo znosiła komunistyczne rygory przywracając kontrolowaną gospodarkę rynkową. Oczywiście po ustabilizownaiu sytuacji rozpoczęto przykręcanie śruby i ponowny odwrót od rynku, lecz już w bardziej cywilizowany sposób.
Nansen zaangażował się również w pomoc aresztowanym więźniom politycznym w ZSRR i nie tylko. Próbował umożliwiać im emigrację, lecz napotykało to na przeszkody prawne, gdy żaden z krajów nie chciał przyjąć uchodźców. Wymyslił więs status t.zw. bezpaństwowca, czyli obywatela nie będącego bywatelem żadnego kraju. Wystawiał im t.zw. paszporty nansenowskie, dzięki którym uchodźcy mogli swobodnie podróżować. Dokumenty te uratowały życie wielu ludziom, którzy nie mieli nadziei w dławionych totalitarnymi reżimami ZSRR i Niemczech, a także i w innych, doświadczonych przez historię krajach.
Za swoje zaangażowanie w pomoc ciemiężonym Nansen otrzymał w 1922 roku pokojową Nagrodę Nobla.
Kiedy minęlismy galerię poświęconą działalności wielkiego Norwega, następne eksponaty przypomniały nam, że jesteśmy w muzeum statku związanego z ekspedycjami polarnymi. Do nich zaliczały się m.in.spreparowane okazy niedźwiedzi polarnych, dzięki którym mogliśmy obejrzeć chociażby potężne pazury wielkiej i silnej łapy tego zwierzęcia.
Po sąsiedzku z „Framem” egzystuje muzeum „Kon-Tiki” i „Ra” poświęcone ekspedycjom Thora Heyerdahla.
Niesamowite jak wielu słynnych podróżników wydał ten północny, niezbyt ludny kraj. Ciekawe czy to surowe warunki życia w połączeniu z genami Wikingów kreowały ów szczególny zew?
Heyerdahl był zafascynowany hipotetycznymi transkontynentalnymi podróżami starożytnej ludności. Aby udowodnić, że były możliwe, podejmował wyprawy na statkach konstruowanych według ówczesnyh planów i z używanych wtedy materiałów. Pierwszą była wyprawa tratwą Kon-Tiki z Peru ku wyspom Polinezji.
Wykorzystując prady morskie oraz wiejące z południowego wschodu passaty dopłynął do Tahiti potwierdzając możliwość kolonizowania tych wysp przez pierwotną ludność Ameryki, a nie z północnego zachodu z Azji. Heyerdahl przy okazji pragnął pokazać możliwość współpracy ludzi różnych ras, narodów i kultur, dobierając do swojej załogi reprezentantów niemal wszystkich kontynentów. Dziś, w dobie globalizacji nie wydaje się to niczym niezwykłym. Sam doświadczam tego na codzień w swojej pracy. Wtedy jednak, w 1947 roku, po traumie mordowania jednych narodów w imię czystości i dominacji drugich, miało to wymiar symboliczny.
Po latach norweski podróżnik podjął kolejne wyprawy. Najpierw zbudowaną z papirusu łodzią „Ra” próbował dopłynąć z Afryki na Karaiby. Próba zakończyła się porażką. Trzcina nasiąknęła wodą i zatonęła na oceanie. Po korekcji popełnionych błędów przy konstrukcji pierwszej łodzi, następna, „Ra II” bez problemu osiągnęła cel.
Ostatnimi tego typu podróżami były rejsy po Oceanie Indyjskim trzcinową tratwą „Tygrys”. Nie zmógł jej żywioł, lecz polityka. Na znak protestu przeciwko wojnie izraelsko-arabskiej, łodź została spalona u wejścia na Morze Czerwone, na redzie Dżibutti.
Wśród muzelanych eksponatów znajdują się również repliki słynnych posągów z Wyspy Wielkanocnej. Widywałem je niejenokrotnie na zdjęciach – zgrupowane na trawiastych stokach gór. Nie przypuszczałem jednak, że są aż tak wielkie. Dopiero teraz nabrałem respektu dla ówczesnych budowniczych, którzy wykonali przetransportowali i ustawili ich całę mnóstow. Jaka idea kierowała tamtymi ludźmi by podjąć tak ogromny wysiłek?
Gdynia, 27.01.2010; 07:45 LT