Znów na swoich smieciach. Jak miło! Jutro rano kupię sobie Wyborczą, swieże bułki i będę celebrować przydługie sniadanie. Takie, jakie lubię.
Statek odcumował kwadrans po trzynastej. Kiedy rzucili ostatnie cumy i zaczęli oddalać się od nabrzeża, pomachałem na pożegnanie, zatrzasnąłem drzwi samochodu i ruszyłem w swoją stronę. Pojechałem na pobliska przeprawę promową, aby zrobić im zdjęcie w ruchu. Piękna, słoneczna pogoda juz rano ustąpiła miejsca mgle, więc warunki do fotografowania do rewelacyjnych nie należały, ale jakiś slad pozostał.
Wróciłem jeszcze do miasteczka, żeby podelektować się spokojem i chwilowym brakiem obowiazków, a o pietnastej zameldowałem się ponownie na przeprawie promowej, by od niej rozpocząć podróż powrotną. W radiu zapowiadali opady deszczu ze śniegiem w okolicach Szczecina więc mogłem spodziewać się utrudnień.
Wybrałem drogę przez Hanover i Magdeburg, co okazało się dobrym rozwiązaniem, ponieważ mgła wkrótce ustapiła i miałem suchą nawierzchnię aż do samego Berliner Ringu. Ponieważ nie musiałem się spieszyć, zatrzymałem się na popas w Marienborn – miejscu, gdzie przebiegała kiedyś granica pomiędzy NRD i RFN. Parkingi zostały odnowione i służą teraz wyłącznie w celach wypoczynkowych. Jest tam też restauracja oraz stacja bezynowa. Samo przejście graniczne ze stanowiskami odpraw, wiezyczkami oraz resztakami muru, pozostało nietknięte jako zabytek – swiadectwo historii. Koszmarne są te wieżyczki. Tak jakby nawet ich szpetota miała budzić respekt przed panującym wówczas systemem. Miałem pecha, bo obiekty te, zamykano już o 17:00. Spóźniłem się. Przekąsiłem więc co nieco, wypiłem kawę i ruszyłem w dalszą drogę. Sześćdziesiąt kilometrów przed Szczecinem zauważyłem snieg na poboczach. Trzeba było zwolnić. A potem już coraz bardziej znajome miejsca…
W domu nic się nie zmieniło. Tylko kurzu trochę więcej. No i listów przybyło. Najczęściej piszą do mnie banki. Niezawodni „przyjaciele”. Choinkę postanowiłem pozostawić jeszcze do weekendu i rozebranie powierzyć dzieciakom. Przyjadą do Szczecina na pierwszy tydzień ferii. Ja zyskany w ten sposób czas poświęcę na wizyty ZUSie oraz innych urzędach, bo nazbierało się trochę zaległości.
To jednak dopiero jutro. Przed snem zaś mogę troszkę nacieszyć się internetem.
Szczecin, 09.02.2005