W DÓŁ

Coś rośnie na giełdach. Panika. Wczoraj niewiele się o tym mówiło bo w Polsce ważniejszy był konflikt z FIFA i UEFA. Dziś pewnie zrobiło się głośniej, ale ja nie miałem okazji słuchać. Ciężki dzień w biurze. Wyszedłem dopiero po dwudziestej trzeciej. O tej porze nawet o wiadomości trudno. Jedynym plusem było to, że wracałem do domu opustoszałymi już ulicami Sopotu oraz Gdyni. W porównaniu z porannym tłokiem na jezdniach to duży komfort.

Cohen śpiewa swoje ballady, podkręcam głośnośc jeszcze bardziej. Mógłbym tak jechac przed siebie gdzieś hen daleko… Najlepiej w nieznane. Szkoda tylko, że nie było przy mnie Anioła. Grypa albo inne paskudztwo atakuje ją szybciej niż obecny kryzys rynki finansowe.

W sobotę stuknęła nam rocznica. To już dwa lata odkąd jesteśmy razem. Przed nami jescze jubileuszowa kolacja . W weekend przeszkodził mój wyjazd by odwiedzić w szpitalu tatę, a w poniedziałek i dziś anielskie przeziębienie.

Jechałem więc samotnie. Po drodze na stacji benzynowej postanowiłem kupić hot-doga, bo nie chciało mi się już robić kolacji.. Zatrzymując się, uswiadomiłem sobie, ze zapomniałem wziąć jakąś gotówkę z bankomatu. Pogrzebałem po rozmaitych zakamarkach i wysupłałem z portfela nieco ponad cztery złote.

– Nie ma już hot dogów – odparł zabarykadowany pan przez okienko

No cóż, wtorek. Jak cos może pójść źle to pójdzie.

W domowej lodówce też za wiele nie było, ale w sam raz by przeprosić się z jajkami , których nie jadłem od poprzedniego wieczora. W trakcie przygotowań włączyłem telewizor, a tam strach, że  kryzys się pogłębia. W USA przewiduje się w najbliższym czasie wzrost bezrobocia do dziesięciu procent, banki zaczynają się chwiać także w Europie, a Islandia ponoć już znalazła się na skraju bankructwa. Kanclerz Niemiec, pani Merkel jeszcze podczas weekendu sprzeciwiała się państwowej interwencji w Europie by po dwóch dniach uznać, że kryzys jest większy niż się spodziewano. Giełda w Rosji poleciała wczoraj w dół o prawie dwadzieścia procent. Dziś nadal pikowały wskaźniki na Wall Street i najważniejszych giełdach europejskich. Ile komentatorów tyle opinii co chyba jeszcze bardzie świadczy o powadze sytuacji – wygląda na to, że z taką strukturą kryzysu jeszcze nikt się nie mierzył. Wirtualny pieniądz w postaci najdziwniejszych produktów finansowych krążący między bankami tak namieszał na kontach, że w tej plątaninie powiązań juz nikt nie wie na ile szacować kłopoty instytucji finansowych. Na wszelki wypadek banki nie pożyczają więc sobie nawzajem, co tylko pogłębia rozchwianie rynku. Zastanawiam się czy jesteśmy już na drodze do wielekiego kryzysu, który straszy nas od 1929 roku. A może to kolejny, fałszywy alarm? Media wszak od zawsze żywią się sensacją, którą same starają się nakręcać.

Jak by nie było, znów żyjemy w ciekawych czasach i już samo to każe trzymac się za portfel. Wyłączyłem telewizor i idę spać. O przyszłość będę się martwić jutro.

Gdynia, 08.10.2008, 01:40 LT

 

Komentarze