UZALEŻNIENIE

  

Przywykłem ostatnio jeździć pociągami. Można poczytać, popracować na laptopie, albo po prostu się zdrzemnąć. Ponieważ jednak wszędzie dobrze gdzie nas nie ma, coraz bardziej tęskniłem za prywatnoscią, jaką dają podróże samochodem. I za brakiem ograniczeń czasowych, którą auto zapewnia. Dlatego w piątek udałem się do Szczecina na weekend właśnie samochodem.

Wiosna już zawitała niemal całkowicie. Mijałem łąki, po których spacerowały bociany. Na polach zieleniło sie już zboże, a pąki na drzewach zdążyły się porozwijać. Ba! W okolicach Zamku Książąt Pomorskicha natknąłem się na obsypane białym kwieciem drzewo.

Do Zamku poszedłem na wystawę obrazów Nikifora, zwabiony tytułem na lokalnej stronie portalu Gazety. Ku mojemu zaskoczeniu wystawy jednak nie było. Nie, nie została odwołana. Po prostu zostanie otwarta dopiero 18 kwietnia, a mi szkoda było czasu aby otworzyć odpowiedni link i tytuł wziąłem za jedną z ciekawszych propozycji na weekend.

No cóż, pójdę innym razem. A skoro już tu przyszedłem, zrobiłem sobie krótki spacer po okolicy. Baszta została juz prawie całkiem przysłonięta przez nowe kamieniczki starówki. Zatknieta na jej szczycie biało-czerwona flaga góruje jednak nad okolicą.

Podoba mi się to zwieńczenie. Podoba mi się, że coraz częściej dumnie eksponujemy nasze barwy narodowe. Daleko nam jeszcze do Amerykanów, którzy przywykli już, że cerwono białe pasy oraz białe gwiazdy na niebieskim tle spotyka sie na każdym kroku. My wciąż jeszcze mamy w pamięci czasy kiedy flagi kojarzyły się głównie z nadętymi akademiami oraz zwoływanymi przez władze wiecami. Na szczęście zdążyliśmy już prawie usunąć wpływ tamtych skojarzeń na nasze zachowania.

W niedzielny wieczór powróciłem do Trójmiasta. Nie do końca zaleczone przeziębienie, z którym wyruszałem na weekend dawało mi się wciąż we znaki i nie chciało mi się gipsować przed snem wykutego w ścianie i suficie toru z nowym kablem. Przypomniała mi się poprzednia niedziela, podczas której przez awarię takiego kabla, zostałem pozbawiony niemal wszystkiego. Niewiele brakowałoby, bym nawet nie mógł zagotowac wody na herbatę, bo przestałem kupować zapałki przyzwyczajony do elektrycznego włącznika przy palniku kuchenki gazowej. Natychmiast przestał działać przenośny telefon stacjonarny, którego baza zasilana jest z gniazdka elektrycznego. Wszelkie informacje, w tym te o numerach telefonów czerpałem z internetu, lecz bateria laptopa zdążyła się wyczerpać i moje szczęście, że z rozpędu niejako trzymałem na półce bezużyteczną do tej pory książkę telefoniczną. Przy świecach, w ciszy spędziłem resztę wieczoru zastanawiając się nad uzależnieniem od prądu jakie sobie zgotowaliśmy. Jego brak przeradza sie natychmiast jeśli nie w katastrofę wywracającą utarte codzienne schematy kompletnie do góry nogami., to na pewno w pasmo poważnych niedogodności. Nie przypuszczałem, ze już wkrótce tego samego w makroskali doświadczą mieszkańcy całego lewobrzeżnego Szczecina.

Poranne doniesienia brzmiały jak scenariusz jakiegoś filmu katastroficznego. Sytuacja w mieście trafiła na czołówki krajowych mediów. Jedna poważna awaria sparaliżowała niemal całe miasto. Chaos w komunikacji. Nie wyjechały na trasę nie tylko tramwaje, ale i większość pociągów.

Przestała działać sygnalizacja świetlna na skrzyżowaniach. Stanęły nie tylko zakłady przemysłowe lecz także i rozmaite służby. Brak zasilania spowodował przerwa nie zaopatrzenia miasta w wodę. Stanęła też przepompownia ścieków. Sklepy zamknięto lub ograniczono do niezbędnego minimum ich działalność. W szkołach odwołano lekcje. Próbowałaem zadzwonić do ojca, lecz telefony nie odpowiadały. Przestały powiem działać przekaźniki fal radiowych. Kto nie miał pieniędzy, nie mógł ich wypłacić nieczynnych bankomatów. Jak na ironię, utrzymane zostały w działaniu parkomaty – jedyne urządzenia, które przetrwały blackout. Ktoś jednak na szczęście podjął rozsądną decyzję, by w ten szczególny dzień opłat nie pobierać. Mniej lub bardziej uciążliwych implikacji było znacznie więcej. Na szczęście nie trwały długo. Wieczorem ogromna większość miasta znów korzystała z dobrodziejstw eklektryczności.

Nie tak dawnoc miałem okazję przeczytać w jednym z czasopism czarny scenariusz przedstawiający globalny chaos w przypadku zablokowania się internetu..Też brzmiał jak horror. Technika pnie się w górę w tempie zawrotnym. Nowe technologie odmieniają nasze życie  błyskawicznie. I wszystko jest wspaniałe do czasu nadejścia takiego „sądnego dnia”. Dopiero wtedy uświadamiamy sobie jak bardzo jesteśmy uzależnieni od wszystkich ułatwiających życie gadżetów. Jedna chwila i wszystko wali się jak domek z kart.

Gdynia, 09.04.2008; 00:45 LT

Komentarze