USYPIANIE Z ORKISZEM W TLE

W Kanadzie nadal deszcz. Od samego rana chmury przewalały sie bardzo nisko. Nie pojawił się więc o oznaczonej porze zamówiony inspektor bo wodnosamoloty zawiesiły swój serwis. Przyleciał dopiero kiedy wraz z polepszeniem widzialności loty wznowiono.

Mimo, że położyłem sie spać późno, wstałem około piątej rano. I tak późno jak na pierwszy dzień. W Polsce była bowiem już czternasta i organizm wręcz domagał sie aktywności. Chwilową, o drugiej ( w Polsce jedenasta) zafundował dzwonek komórki. Najpierw byłem przekonany, że to budzik i dopiero później w przebłysku przytomności odebrałem połączenie. Okazało się, że to jedno z biur nieruchomosci w Trójmieście ma sprawę, ale… nie do mnie lecz do jakiejś pani. Pomylili numery telefonów. Generalnie rzadko mi sie zdarza przespać noc spokojnie na drugiej półkuli. W skrajnych przypadkach telefon potrafi zadzwonić kilka razy. A to bank, a to warsztat samochodowy, a to telekomunikacja.

Wraz z chwilowym przejaśnieniem bardziej zaczęło kusić znajdujące się tuz za rufą miasteczko. Niestety, za duzo miałem do roboty, by wyjść na spacer. Zamiast przechadzki po Nanaimo, zafundowałem sobie inspekcję zbiorników balastowych. Nie jest to zajęcie dla cierpiących na klaustrofobię. Szczególnie gdy trzeba przeciskać się między wręgami dna podwojnego. Mi akurat ten rodzaj lęku nie dokucza. Za to  po zaliczeniu siemiu zbiorników byłem utytłany w błocie jak nieboskie stworzenie. Tak bardzo, że przed wejściem do kabiny ( i dalej pod prysznic) kombinezon, buty i rekawice pozostawiłem na korytarzu. Nie nadawały sie nawet do rzucenia na podłoge w kabinie.

„Zima w Wierchomli, podkowami dzwoni,

I ma futrzaną czapę z chmur…”

śpiewa w słuchawkach Paweł Orkisz.

Kamieniołomy w Wierchomli eksplozjami wyznaczały czas, kiedy wakacje spędzałem w chatce na Niemcowej. Ta płyta chociaż nie najnowsza, to mój najświeższy nabytek. W sam raz na wieczór po męczącym dniu. Słucham i przypominają mi się ogniska, nocne posiedzenia, oczekiwania na wschód słońca i kontemplowanie morza mgieł w dolinach. Nie moge jednak na długo zamknąć oczu, bo natychmiast zasnę przed ekranem, a muszę jeszcze odebrać służbową pocztę. Tym niemniej miło przenieść się na szlak choćby tylko na chwilę i tylko w wyobraźni.

Ląd to ląd, a morza brzeg

piękniejszy jest niz sen…

Mija wciąż za rokiem rok

A my wpatrzeni weń

Przywołuje mnie Orkisz modlitwą żeglarską do mojego żywiołu. Tyle tylko, że w tej chwili nie wiem czy może byc coś jeszcze piekniejszego niz sen. Trochę trąci to Garfieldem, ale można odebrać inaczej gdy weźmie się pod uwagę, ze w Polsce już dochodzi ósma rano, a ja jeszcze się nie położyłem bo tutaj jeszcze ponad godzina do północy.

No to nie ma co zwlekać. Komputer nie ucieknie, a poranny budzik nie zna litości.

Nanaimo, 17.10.2005, 22:50 LT

 

Komentarze