UCIEC PRZED ZIMĄ DO BRAZYLII (2) – NA POCZĄTEK RECIFE

Odbiór bagażu na lotnisku w Mediolanie zaskoczył nas niemile. Jedna z walizek została uszkodzona szpetnie.

BRA 06

Niby nic strasznego, bo złożyliśmy reklamację i wiemy, że koszty zostaną zwrócone, lecz w danym momencie należało zatroszczyć się, w co spakować rzeczy, bo dotychczasowa walizka raczej nie nadawała się do użytku. Zamiast do katedry, czy La Scali, trafiliśmy więc na Corso Buenos Aires – handlowej ulicy pełnej wszelakich sklepów. Jeżeli ktoś planuje zakupy w Mediolanie, powinien przyjechać przede wszystkim tu.

A kiedy już kupiliśmy nową trzeba było jechać na dworzec, by złapać pociąg na lotnisko Malpensa.

Mediolański dworzec centralny nieodmiennie wzbudza mój zachwyt. Odrestaurowany wewnątrz monumentalny budynek i ciąg peronów wzdłuż galerii.

BRA 01

BRA 02

Pięćdziesiąt minut jazdy i jesteśmy na lotnisku.

BRA 03

Tylko jak się pozbyć uszkodzonej walizki? W pociągu zdążyliśmy się przepakować, ale jeśli pozostawimy pustą gdziekolwiek w obrębie portu lotniczego, możemy spowodować alarm i akcję służb ochrony.  Trzeba po prostu kogoś kompetentnego poinformować, że chcemy się jej pozbyć. Rozmyślając o tym, weszliśmy do ciemnej sali z reprodukcją „Ostatniej wieczerzy” znajdującej się przed wejściem do terminala.

BRA 23

Akurat kończył tam sprzątanie jakiś pan z obsługi lotniska, więc podszedłem do niego. Pan był profesjonalistą. Miał specjalny wózek z mopami oraz rozmaitymi pojemnikami do segregowania śmieci.

– Przepraszam, chciałbym zostawić u pana walizkę.

Pan troszkę się zaniepokoił. Trochę dlatego, że niezbyt dobrze rozumiał po angielsku, a z tego powodu obawiał się, że mam jakieś niecne zamiary. Odsunął się lekko.

– Easy! Don’t worry! – powstrzymałem go i zaczynałem odpinać zamek walizki.

– Zobacz! Jest pusta!

A potem wpadłem na pomysł by pokazać dziurę po wyłamanym kółku i wtedy pan uspokoił się, a na jego twarzy zagościł uśmiech. Przejął walizkę i oddalił się, a my mogliśmy spokojnie udać się do odprawy.

Z Mediolanu do Sao Paulo lecieliśmy dreamlinerem. Musze przyznać, że nazwa jest adekwatna do komfortu podróży. Już nie chodzi mi o te większe okna, czy nieznacznie większą przestrzeń, ale o płynność rozbiegu, startu, lotu, a potem lądowania. Jeśli to nie były genialne umiejętności chilijskiego pilota, to musi być to zasługą aerodynamiki kadłuba. Wcale nie byliśmy zmęczeni, gdy nad ranem wylądowaliśmy w Sao Paulo.

BRA 07

Na pokładzie samolotu spotkaliśmy jeszcze innych ludzi z Polski, którzy podobnie jak my upolowali cenową okazję, jaką był lot za 240 euro w obie strony. Dwóch studentów leciało do Patagonii, a jakaś para podobnie jak my, do Recife.

Na lot do Recife musieliśmy w Sao Paulo poczekać cztery godziny, ale czas przeleciał błyskawicznie.

A w Recife… W Recife już na wstępie dano nam do zrozumienia, że zbliża się finał karnawału.

BRA 04

Rzadko się zdarza by oglądać pokaz tańca już w hali bagażowej.

BRA 05

Z braku czasu i hotel, i samochód zarezerwowaliśmy dopiero w drodze z Gdańska do Mediolanu, ale to wystarczyło i jak się okazało, wybór był trafiony.

Pytanie za sto punktów. Co to jest to poniżej?

BRA 10

To klatka schodowa naszego hotelu widziana z perspektywy naszego piętra. Dwudziestego czwartego piętra.

Po niemal dobie podróży i bardzo intensywnym okresie przedwyjazdowym najpiękniejsze było to, że mając widok z okna na ocean, mogliśmy po prostu położyć się spać i nigdzie się nie spieszyć. Słońce świeciło, plaża nie ucieknie, a my mieliśmy przede wszystkim odpoczywać. Zamknęliśmy okno na balkon, podkręciliśmy klimatyzację i zapadliśmy w drzemkę.

Walący w okno deszcz i wiatr zrywający grzywacze z wzburzonego morza przerwały błogi sen.

BRA 21

Balkon napełniał się wodą, która nie nadążała ściekać.

BRA 20

– Zalewa nas! – krzyknąłem, gdy spojrzałem w kierunku okna w drugim końcu pokoju.

Wicher wciskał krople deszczu pod uszczelki, a te ściekały potem po ścianie na podłogę. Trzeba zatelefonować do recepcji, żeby przynieśli jakiś mop.

W słuchawce panowała jednak głucha cisza. Telefony nie działały. Chwyciłem więc za ręcznik i wiaderko i zbierałem wodę z podłogi. Było tego dobre pół wiaderka.

BRA 22

Razem z telefonami padł internet. Jak się okazało, wszystko za sprawą wiatru i ulewy. Uznaliśmy to za zrozumiałe, gdy wieczorem zobaczyliśmy liczne połamane gałęzie uprzątane właśnie z chodników. Miny nam trochę zrzedły, no bo jeśli tak ma wyglądać plażowanie, to dziękujemy. Na szczęście było to błyskawiczne apogeum złej pogody, która od tej pory był już tylko lepsza. Chmury owszem, bywały, ale wichury ani tropikalne ulewy już nam nie dokuczały.

A spacer rano po plaży nawet tej zachmurzonej był czystą przyjemnością.

BRA 08

Na plaży co jakiś czas napotykaliśmy tablice ostrzegające przed atakami rekinów, nie na darmo ta miejscowość nazywa się Recife, czyli rafa. Rekiny ludojady raczej przez tę barierę się nie przedostają, więc jeżeli ktoś nie wyprawia się daleko w morze, powinien czuć się dość bezpiecznie.

BRA 11

Kiedy znów wyjrzało słońce, wystarczyło przejść na drugą stronę ulicy, by zakosztować ciepła, drobniutkiego białego piasku i oczywiście fal.

BRA 17

Kiedy na plaży w Sopocie widuję sprzedawców lodów albo napojów, wydaje mi się, że limit pomysłowości został prawie wyczerpany. A tymczasem w Recife… Panowie z napojami, lodami czy orzeszkami to tylko niewielka część. Co chwilę ktoś oferował smażony ser, gotowane krewetki, świeże ostrygi, a nawet ustawiano smażalnię ryb na kółkach. Świeże ryby z porannego połowu trzymano w obszernej, turystycznej lodówce. Można było wybrać konkretny egzemplarz, po czym sprzedawca smażył ją całą w głębokim tłuszczu.

Nie wiem, czy sprawiła to nasza obecność, ale wkrótce wokół naszych leżaków wyrosło małe miasteczko wózków z ich właścicielami oczekującymi cierpliwie na ewentualne zamówienia

BRA 13

Innego dnia zatrzymał się przy nas sprzedawca owoców i alkoholi. Odłożyliśmy więc chwilowo na bok zakupione za równowartość czterech złotych od sztuki zielone kokosy i skusiliśmy się na caipirinhę. Pomimo spartańskich warunków, sprzedawca urządził całe show z wyciskanie lemonek w moździerzu, kruszeniem lody, wstrząsaniem shakerem i.t.p.

BRA 16

Na plaży, spacerach, zielonych kokosach i caipirinhi minęły nam dwie doby. Pełen relaks. Wieczorami z balkonu obserwowaliśmy pięknie kontrastujące z plażą zielone palmy oraz czerń oceanu z białymi grzywaczami fal.

BRA 15

A potem wsiedliśmy do samolotu brazylijskich linii „Azul”, którym polecieliśmy do Salvadoru.

BRA 18

Gdańsk, 09.02.2016; 23:50 LT

Komentarze