Życie na dwa domy ma swoje niedogodności. Wybrałem się dziś na późnowieczorny spacer, żeby zrobić kilka fotek przykrytego śniegiem i przybranego swiatecznymi swiecidełkami miasta. Niestety, własciwy statyw został w Gdyni, wiec musiałem podeprzeć się takim kieszonkowym, który jednak na czymś postawić trzeba. Grzązłem wiec w sniegu by znaleźć a to kubeł na smieci, a to słupek jakiś, a to samochód. W najgorszym wypadku zdowalałem się perspektywą żabią czyli zdjęciem niemal z poziomu chodnika, czy parkowej alejki. Wtedy niestety, trzeba było przyklęknąć co najmniej na jedno kolano i pochylić czoło ku ziemi, by zorientować się, co w kadrze się znalazło.
I kiedy w przemoczonych butach oraz (częściowo) spodniach dotarłem do domu, okazało się, że kabelek do transferu zdjęć z aparatu do komputera również został w Gdyni. Przez wzgląd na ewentualnego czytelnika nie przytocze tutaj słów, jakimi określiłem swoją durnotę. Jak znam życie, za kilka dni albo nie bedzie mi się już chciało, albo nie będę mieć czasu na zajmowanie się na blogu Szczecinem w wieczornej bieli.
Przypomina mi się pewna złota myśl Woody’ego Allena (cytuję z pamięci): „Fizycy odkryli, ze podobno wszechswiat jest ograniczony. To doskonała wiadomość dla tych, którzy nigdy nie pamiętają co gdzie położyli.” Ponieważ zaliczam się do tej grupy osób, wiadomość, że obszar poszukiwań statywu albo kabelka (że nie wspomnę o długopisach, które całymi stadami umykają z mojego pola widzenia) da się racjonalnie ograniczyć pozwala mi spać spokojniej.
A w domu wszędzie niesie się woń lakieru do paznokci i innych specyfików. To Paulina i jej koleżanki, które przyszły zanocować, upiększają się przed sylwestrową zabawą. Ja jakoś większych emocji w tym zakresie nie odczuwam. Trzeba będzie sie zdecydować jutro na jakąś koszulę i krawat do ciemnych spodni i butów i to chyba wszystko. Przypomniał mi sie na te okoliczność stary dowcip o stworzeniu świata przez Pana Boga.
Stworzył bowiem Pan Bóg niebo i ziemię oraz wszelkie rośliny i bardzo był zadowolony ze swojego dzieła. Stworzył wszystkie zwierzęta i bardzo mu się one podobały. Ostatniego dnia przed odpoczynkiem wymyślił i stworzył jeszcze mężczyznę. Mężczyzna również spodobał mu się bardzo. Już miał rozpocząć po skończonym dziele odpoczynek dnia siódmego, kiedy pomyślał, że przydałoby się towarzystwo mężczyźnie. Szybciutko więc wyjął Adamowi żebro, i na poczekaniu stworzył z niego kobietę. Ale zmęczenie sześciodniowym dziełem stworzenia odbiło się już na efektach. Przyjrzał się jej, skrzywił się lekko, głową pokręcił i rzekł:
– No, ty to będziesz musiała trochę się malować.
Po czym zasnął znużony ciężką pracą.
I malują się nieszczęsne kobiety, zwłaszcza przed Sylwestrem okupują gabinety kosmetyczne, doklejając albo odklejając to i owo oraz godząc sie na takie zabiegi, że juz od samej nazwy włos jeży sie na głowie. A zaczynają już jak tylko nauczą się chodzić i otwierać drzwi do szafy albo toaletki mamy. Tu może nieco przesadziłem, bo ostatnią toaletkę to pamietam z pierwszego mieszkania kiedy sam pacholęciem byłem. Potem wsyzstko przeniesiono do łazienek i przez to gdy tylko widzę Paulinę zmierzającą rankiem do tego przybytku, biegnę tam również proszę ją by pozwoliła mi wejść na chwilkę pierwszemu. Opróżniwszy pęcherz nie zwracam już potem uwagi, że okupuje to pomieszczenie nie krócej niż półtorej godziny.
Piszę tu jakieś dyrdymały i chyba mi się w ogóle zamierzony, główny wątek wpisu gdzieś zapodział. Może znajdzie się w 2006 roku, a póki co…
Wszystkim moim czytelnikom – przeszłym, przyszłym, a szczególnie obecnym, życzę by 2006 rok przyniósł im lawinę radości, sukcesów we wszystkich dziedzinach, podwyżek płac, obniżek cen, pomyslności w życiu rodzinnym i miłości, miłości, miłości. A na dodatek jeszcze trochę miłości. Wzajemnej oczywiscie J
Życzę Wam byście mogli powiedzieć przed następnym Sylwestrem, że rok który mija był najpiękniejszym okresem w Waszym dotychczasowym życiu.
Szczęśliwego Nowego Roku!
Szczecin, 31.12.2005; 01:30 LT