TEST LOTU DO RADOMIA

To było do niedawna najsłynniejsze lotnisko w Polsce. Port lotniczy, do którego samoloty nie latały, a jeżeli już jakiś desperat podjął wyzwanie, wycofywał się wkrótce z braku pasażerów. Czeskie linie lotnicze dwukrotnie otwierały połączenia z Radomia do Pragi i dwukrotnie rezygnowały, ponieważ nie stać ich było, by wozić powietrze. Jeszcze krócej trwała współpraca z Radomia Air Baltic. Trzeba przyznać, że porwanie się na otwarcie lotniska niedaleko Warszawy na coraz bardziej zatłoczonej lotniskowej mapie Polski było obarczone dużym ryzykiem, jeżeli nie nazwać tego wprost szaleństwem. Takie pomysły rzucają albo wizjonerzy, którym wkrótce przynoszą one niezwykłe dochody, pieniądze, których nie zauważył nikt inny, albo ignoranci przedkładający swoje ambicje nad realia rynku. Niestety, jak do tej pory wydawało się, że mamy do czynienia z tym drugim przypadkiem.

Dlatego, kiedy nagle gruchnęła wiadomość, że do pustego, radomskiego portu lotniczego wkracza spróbować sił kolejny przewoźnik, i to od razu z całą siatką połączeń, w której ujęty był m.in. Gdańsk, postanowiliśmy szybko skorzystać. Nie wiadomo jak długo połączenie się utrzyma, a warto polecieć, by zobaczyć to szczególne lotnisko.

Połączenie uruchomiono w drugiej połowie kwietnia, a my kupiliśmy bilety na pierwszego maja.

RAD 02

Godzina odlotu jak dla nas była dobra, popołudniowa, więc mogliśmy spokojnie się wyspać. Z odprawą nie było problemów, chociaż w liniach Sprint Air, które obsługują to połączenie dostępna jest tylko na lotnisku.

RAD 01

Sprint Air eksploatuje niewielkie, by nie powiedzieć małe samoloty marki Saab. Nasz mógł zabrać na pokład maksymalnie 33 osoby.

RAD 03

Jedenaście rzędów po trzy osoby w każdym. Nie wszystkie miejsca były zajęte. Naliczyliśmy blisko dwudziestu pasażerów. To i tak doskonały wynik jeśli porówna się go z lotami z Radomia do Pragi, na których bywało, że trafiał się jeden pasażer.

RAD 05

Ciekawe, czy rzeczywiście takie obłożenie się utrzyma, bo jeśli tak, to Sprint Air gotów jest przedłużyć umowę aż na trzy lata. To zaś oznaczałoby przetrwanie i kto wie, czy po skoku na głęboką wodę nie wypłynięcie na powierzchnię na dłużej.

Siedząc w swoim fotelu przeglądałem periodyk przewoźnika, w którym zamieszczona była m.in. siatka połączeń po kwietniowej modyfikacji.

RAD 04

Jak na tak małego przewoźnika, wygląda imponująco. Marzy mi się wypad na Mazury, ponieważ nie widziałem jeszcze tamtejszego lotniska, ale Sprint Airem musiałbym tego dokonać z Berlina, albo z Krakowa.

Sama podróż upłynęła spokojnie. Stewardessa rozdawała wafelki Princessy oraz wodę, a samolot pomimo niewielkich rozmiarów spisywał się dzielnie. Dopiero przy podejściu do lądowania zaczęły się turbulencje. Wkrótce przy pięknej, słonecznej pogodzie zatrzymaliśmy się na płycie lotniska.

RAD 06

Hasło „Radom – siła precyzji” witało nas na lotnisku i towarzyszyło potem w wielu innych miejscach. To właśnie w Radomiu i okolicach (Pionki) konstruuje się urządzenia precyzyjne, do których zalicza się także broń. Panie bardziej znają radomski Łucznik z maszyn do szycia, które przecież także są urządzeniami precyzyjnymi.

RAD 07

Zakładałem, że zwiedzenie radomskiego lotniska zajmie nam trochę czasu, a tymczasem główny hall wielkością nie powalił na kolana. Przejście z jednego końca na drugi zajmuje nie więcej niż minutę. Oprócz stanowisk do odprawy w jednym końcu znajduje się niewielki bar, w centralnej części kiosk i to w zasadzie wszystko.

RAD 08

Jest jeszcze punkt informacji turystycznej, w którym otrzymaliśmy mapki i foldery promujące miasto oraz całe Mazowsze.

RAD 11

RAD 10

I jest jeszcze coś. Tak zwana ścianka. Nie mogłem sobie odmówić przyjemności sfotografowania na jej tle. Jak relacja z Radomia, to z pełnymi honorami.

RAD 09

A teraz spojrzenie na budynek lotniska z zewnątrz. Zna je chyba cała Polska, ponieważ tego typu zdjęcia publikowały niemal wszystkie serwisy pisząc o Radomiu.

RAD 12

Wyszliśmy na zewnątrz i trzeba było dostać się do miasta. Nie jest daleko. Na upartego możnaby dojść na piechotę. Szczególnie bez bagażu. Jeżdżą jednak autobusy (linie nr 5 i 14). Trzeba jednak byłoby czekać ponad pół godziny, a nasz plan jak zwykle był napięty. Wieczorem mieliśmy bowiem wracać LOT-em z Warszawy do Gdańska i trzeba było jeszcze dojechać na lotnisko im. Chopina. Wzięliśmy więc taksówkę. Kurs do dworca PKP kosztował 22 złote, ale dodać trzeba, że obowiązywała trayfa 2, czyli świąteczna. Przy okazji taksówkarz poinformował nas (a my przekazujemy potrzebującym), że za kurs do Warszawy liczą sobie około 250 złotych.

Dworzec robi bardzo dobre wrażenie. Kolejny odnowiony budynek wraz z całą infrastrukturą jak podziemny tunel oraz perony. Naprawdę należą się duże brawa za tę zmianę wizerunku naszym kolejom.

RAD 13

Wkrótce byliśmy posiadaczami biletu do przystanku Warszawa Lotnisko Chopina. Koszt 35,80 zł za dwie osoby.

RAD 14

Jedyna niedogodność to czas przejazdu. Dziewięćdziesiąt cztery kilometry skład Kolei Mazowieckich pokonuje przez około dwie i pół godziny. Rzeczywiście, wlókł się niemiłosiernie, ale ponieważ dzień był świąteczny, traktowaliśmy to, jako wycieczkę krajoznawczą. Naoglądaliśmy się mnóstwa sadów przepięknie obsypanych kwiatami, widzieliśmy ogromne zabudowania i magazyny browaru Warka oraz mnóstwo egzotycznych dla nas przystanków, o których nigdy w życiu wcześniej nie słyszeliśmy.

Ale to dopiero potem. Na razie mieliśmy jeszcze kilkadziesiąt minut na spacer po mieście. Zobaczyliśmy m.in. niewielki, ale pięknie utrzymany stadion.

RAD 15

Potem ruszyliśmy w kierunku deptaka. Ulica Moniuszki jest piękna sama w sobie, lecz po bliższym przyjrzeniu się, widać, że wciąż czeka na swoje pięć minut.

RAD 16

Część budynków potrzebuje pilnego remontu i być może nowych najemców.

RAD 18

Przez ponure bramy można dotrzeć na podwórka, w których przy odrobinie szczęścia można znaleźć warsztat z poprzedniej epoki oferujący naprawę maszyn do szycia. Wyobrażam sobie, że w takim budynku przyjmuje klientów jakiś starszy pan, miejscowa złota rączka, który potrafi z niczego zrobić wszystko. Naprawi maszynę do szycia, a jak trzeba to i żelazko, albo sokowirówkę. Takich starej daty fachowców w skomputeryzowanym i ukierunkowanym na wąskie zakresy umiejętności świecie jest już coraz mniej.

RAD 17

W końcu dotarliśmy do reprezentacyjnej ulicy Żeromskiego, która kusiła by przespacerować się deptakiem pomiędzy odnowionymi kamienicami aż do rynku, lecz my nie mieliśmy już czasu.

RAD 19

Zamiast w lewo, skręciliśmy w prawo. Pobliskim parkiem mieliśmy wrócić w kierunku dworca. Wśród drzew natknęliśmy się na pomnik Jana Kochanowskiego. Zwoleń jak i Czarnolas, miejsca związane z życiem poety znajdują się zaledwie kilkadziesiąt kilometrów na wschód do Radomia. Aż się prosi by pojechać tam i zobaczyć gdzie mistrz odpoczywał pod lipą pisząc jedną ze swoich najsłynniejszych fraszek.

RAD 20

Na skraju parku znajduje się katedra, licząca stosunkowo niewiele lat jak na świątynię, bo zaledwie nieco ponad sto.

RAD 21

Przed katedrą kupiłem… obwarzanki. Ach, wróciła namiastka atmosfery odpustów z Mazowsza oraz wschodniej Polski. Nie sposób sobie wyobrazić straganów przed kościołami bez tego atrybutu świątecznego handlu. Kółeczka z ciasta nawleczone na papierowy sznurek. Pamiętam je z dzieciństwa, kiedy jeździłem na wieś do dziadków na wakacje.

RAD 22

Od katedry już tylko kilka minut dzieliło nas od dworca. I dobrze, bo czasu także zostało niewiele. Na peron dotarliśmy w sam raz, by się nie spieszyć, siedem minut przed odjazdem.

RAD 23

Zajadając obwarzanki wlekliśmy się niespiesznie przez urokliwe zakątki Mazowsza, ku stolicy, skąd na późną, bo konsumowaną po północy kolację wróciliśmy samolotem do domu.

Cała ta niedzielna wycieczka zajęła nam jakieś dziewięć godzin, a tyle się działo. Przede wszystkim dzięki specyficznej sławie radomskiego lotniska po raz pierwszy w życiu trafiliśmy do tego miasta. I chętnie bym wybrał się tam kiedyś jeszcze raz na dłużej, choćby po to, by odwiedzić także pobliskie miejscowości.

Życzę też wszystkiego najlepszego radomskiemu portowi lotniczemu, chociaż nie zazdroszczę mu walki o przetrwanie. Wiadomo jak było w Hiszpanii, gdzie lotniska padały jak muchy, a ostatnio czytałem o spektakularnym upadku aeroportu w Lubece. Kibicuję Radomiowi wbrew rozsądkowi. Może rzeczywiście są wizjonerami i osiągną sukces.

Mediolan, 08.05.2016; 14:35 LT

Komentarze