Jeszcze nie zdążyłem dobrze ochłonąć po powrocie z Bukaresztu, a już wykroiła się nowa podróż. Wymieniłem tylko rzeczy w walizce a dziś o świcie pojawiłem się na gdańskim lotnisku. Tym razem lot do Mexico City. Służbowo, więc bez turystycznych fajerwerków, ale kierunek egzotyczny. Przez szybę terminalu zrobiłem zdjęcie samolotu, którym miałem pokonać pierwszy odcinek trasy.
Na lotnisku rozczarowaniem była wizyta w lounge. Po wielu latach korzystania nagle okazało się, że moja srebrna karta Miles and More nic tu nie znaczy.
– Od 1 września na loty Lufthansy wpuszczamy tylko posiadaczy złotej karty, a od 1 października ta sama zasada dotyczyć będzie podróży Lotem – poinformowała mnie pani w saloniku dla uprzywilejowanych pasażerów.
– Ta jaki sens ma posiadanie srebrnej karty? Jedną z głównych zalet była możliwość oczekiwania na lot w dość komfortowych warunkach.
– Karta nadal jest akceptowana w salonikach prowadzonych bezpośrednio przez linie lotnicze. My jednak, jak większość lounges w Polsce jesteśmy „kontraktowi” i linie lotnicze wypowiedziały nam współpracę na dotychczasowych warunkach.
No cóż, trzeba będzie zrezygnować z wizyt w salonikach w Polsce. W Monachium, w firmowanych przez Lufthansę miejscach, srebrna karta nadal jest akceptowana, co potwierdzam pisząc te słowa w saloniku z bezpłatnym internetem, drinkami i przekąskami.
Pora jednak się zbierać. Następny przystanek – Nowy Jork.
Monachium; 30.09.2012; 10:05 LT