TAKSÓWKAMI W SAVANNAH

              

Niestety, ze spotkania z chrzesnicą nic nie wyszło. Jej rodzice nie mieli czasu, żeby dojechać na lotnisko. Trudno. Nie ma tego złego, coby na dobre nie wyszło. Popijam kawę, przeglądam, maile, szperam po sieci. Przede mna jeszcze długa podróż. Za półtorej godzin start do Frankfurtu, a potem jeszcze tam cztery godziny czekania na przesiadkę i dopiero o wpół do ósmej wieczorem wyląduję w Gdańsku. Cztery godziny na lotnisku moga zmobilizować mnie na tyle, że bez zaległości e-mailowych przyjdę nastepnego dnia do pracy. Dziś sporo nadgoniłem bo ciężka inspekcja w Brazylii, długi lot do USA i od razu kierat na następnym statku sprawiły, że zaległości zaczęły siegać czterech dni, a to już jest poważna porcja lektury.

Lotnisko w Savannah. Lubię je za kameralną, spokojną atmosferę. Rok temu, przed odlotem, na ekranie telewizora z poniższego zdjęcia sledziłem relację CNN z Watykanu, kiedy odchodził Jan Paweł II.

To właśnie na lotnisku w Savannah, wczesnym popołudniem nadrabiałem zaległości.

Nadrobiłbym więcej gdyby nie niesolidni taksówkarze. Wczoraj odebrali mnie ze statku z czterdziestominutowym opóźnieniem. Nie narzekam na godzinę wyjazdu, lecz na fakt, ze zamiast zająć się czymś konkretnym, przez czterdzieści minut sterczałem z walizkami w okolicach trapu.

A dziś to samo. Mieli zabrać mnie z hotelu o 11:00, a zjawili sie całą godzinę później. I na dodatek, agent przez telefon informował mnie przez cały czas, ze będą za piętnaście minut. W końcu nie wytrzymałem i zadzwoniłem po taksówkę sam. Do innej kompanii. Przyjechała po dziesięciu minutach. A dwie minuty przed nią pojawiła się ta własciwa.

– Ty jesteś ze statku i jedziesz na lotnisko?

– Tak, ale nie z toba.

– Jak to?

– Zamówiłem już inną, bo nie przyjechaliscie na czas.

– Agent nam kazał być o dwunastej.

– Ze mną umawialiście się na jedenastą, a agent cały czas powtarzał mi dziś, że będziecie za kwadrans.

Zacząłem pakować się do taksówki wezwanej przeze mnie.

– Agent i tak mi bedzie musiał zapłacić! – krzyknął tamten

– Może ci płacić. Mnie to nie obchodzi. Ja w każdym razie nie zamierzam płacić jemu.

Taksówkarz, który wiózł mnie na lotnisko, był bardzo uprzejmy, i w zaistniałej sytuacji nawet udzielił mi dodatkowego rabatu, wręczając wizytówkę do skorzystania następnym razem. Konkurencja działa cuda. I wciąż konieczna jest nawet w USA, które, jak widać, szybko dołączyłyby do standardów trzeciego świata gdyby nie ona.

No, pora kończyć, bo jeszcze musze oidebrać bilet z okienka Lufthansy.

Chicago, 09.05.2006; 20:30 LT

Komentarze