Kto pamięta poruszające finałowe kadry filmu „Gniew Oceanu”? Kiedy patrzy się na coś takiego i ogrom wody mknącej w kierunku dużego przecież statku, mimowolnie przypominaja się zmagania nieszczęsnego kutra, którego pokonała jedna z takich fal.
Nie, nie ja robiłem to zdjęcie. Znalazłem w czyimś komputerze, a ten ktoś zapewne ściągnął z internetu. Na szczęscie nie musiałem zmagać się z aż takim żywiołem.
Opisywałem chyba już kiedyś jeden ze sztormów, który najbardziej zapisał się w mojej pamięci, chociaż wcale nie był najsilniejszy w mojej karierze. Płynąłem wtedy na niewielkim kabotażowcu, a sztorm, „jedenastka” zamiast zapowiadanej ósemki dopadł mnie w połowie drogi między Wyspami Fryzyjskimi a Wielką Brytanią. Przy tym niemiecko-holenderskim archipelagu była jeszcze zupełna cisza. Nasza ruta wiodła do Kanału La Mache, lecz spodziewając się ósemki z zachodu, próbowałem dostac się pod brytyjski brzeg, by nim osłonięty kontynuowac podróż na południe. Wiatr uderzył tak gwałtownie, że prędkość momentalnie zmalała, a woda wokół zakipiała białymi grzywaczami. Wtedy już wiedziałem, ze nie zdążymy. Z ładunkiem drewna na pokładzie przez całą noc walczyłem, żeby jak najmniej uderzeń przyjmować w powierzchnię zamocowanych łańcuchami pakietów. Widzialność wskutek zacinającej poziomo ulewy zerowa. Huk wiatru, ciemności i dziwaczne uczucie kiedy przy pracującym naprzód silniku stateczek posuwał się… wstecz. A za rufą, niewiele mil od nas znajdowały się pola naftowe najeżone platformami wiertniczymi. Jak ogromne były wtedy fale zorientowałem się dopiero o świcie. Na kolejnej fotografii widać ów nieznany mi statek walczący z kipielą
To zdjęcie ma dla mnie szczególnie przygnębiający klimat. Pomarańczowa barwa nieba świadczy bowiem o zapadającym prawdopodobnie zmierzchu. Nie ma chyba mniej przyjemnej żeglugi niż zmagania z takimi falami po omacku. Gdyby zaś przewertowac dzienniki okrętowe, okazałoby się, że największe sztormy przytrafiają sie na ogół w nocy. Często się zastanawiałem nad ta dziwną korelacją. Myslę, że w nocy budza się rozmaite demony, a rozchwiana wyobraźnia ma tendencje do wyolbrzymiania zagrożenia, którego nie widać, a które wyje przeraźliwie zalewając miotany skrawek życiowej przestrzeni całymi ścianami wody. A może są jeszcze inne przyczyny? Może rzeczywiście noce bywają gorsze? Huragany przewalające się niedawno nad Polską, też chyba większość szkód uczyniły po zmierzchu. Żeby jednak nie pomyśleć, że to tylko produkt naszej wyobraźni, nierzadko żywioł daje dowód swej potęgi również za dnia.
Przyznam się, ze kiedy zobaczyłem to zdjęcie, wydawało mi się, że po czymś takim statek nie powinien już sie pozbierać. Nawet jeśli przetrwałby tak potworne bezpośrednie uderzenie, prawdopodonie demolka elementów na pokładach byłaby na tyle duża, że w końcu woda znalazłaby drogę do wnętrza statku. A reszta byłaby już tylko kwestią czasu. Załoga chyba jednak dobrze odrobiła zadanie z przygotowania statku do sztormowania, o czym świadczy kolejne zdjęcie. A własciwie nie tyle samo ujęcie co fakt istnienia zdjęcia i to, ze możemy je teraz oglądać.
Przede wszystkim udało im sie zrobic zwrot i płyna teraz z falą. Co prawda wbrew podręcznikowej zasadzie sztormowania, lecz przy warunkach nie wyglądających na ekstremalne (tu akurat są) takie odwrócenie sie rufą do nawałnicy potrafi odmienić całkowicie pracę kadłuba i morale załogi. Zamiast ciagłego zderzania się z wodnymi górami, ogromnyvch przechyłów i nieustannej demolki, nagle zaczyna mknąć jak szalony, ścigając się z falami, nie wstrząsany uderzeniami lecz kołyszący się łagodnie i minimalnie. Wystarczy jednak jeden fałszywy ruch albo nieco szybsza i większa fala, by nagle utracił sterowność i wystawił burtę na atak furii oceanu. Kończy się to zazwyczaj tak jak na tym wczesniejszym zdjęciu. Kończy czesto dosłownie. A my póki co łagodnie kołysani spokojnymi wodami Zatoki Meksykańskiej, nie musimy się w ogóle przejmować żadnymi sztormami. Płynie się jak po jeziorze. I aż nie chce się wierzyć, że jestśmy już tylko dwanaście godzin od delty Mississippi, gdzie huragan Kathrina zadał swego czasu taki cios, że Nowy Orlean jeszcze długo będzie lizać rany.
Zatoka Meksykańska, 14.03.2008; 21:30 LT