SZANGHAJ

W niedzielny poranek wreszcie nadrobiłem zaległosci w spaniu. Penie swoje zrobiła też różnica zmian czasowych. Dość powiedzieć, że zwlokłem się z łóżka o jedenastej, poszedłem do hotelowej restauracji na śniadanie, ale ponieważ nadal miałem piasek pod powiekami, po posiłku zaległem znów az do czternastej.

            

Kiedy skończyłem czytanie i odpisywanie na słuzbowe e-maile oraz uzupełniłem nieco blog, słońce zaczęło właśnie zachodzić. Najlepsza pora na rozpoczęcie spaceru wziąwszy pod uwagę temperatury i wilgotność powietrza jakie tu panują.

Mój hotel znajduje się o kilkanaście minut drogi piechotą od rzeki Huangpu, na której brzegach po jednej stronie rozłozyła się szanghajska Wall Street z dystyngowanymi budynkami niemal żywcem przeniesionymi z Europy z epoki podbojów kolonialnych, a po drugiej futurystyczna dzielnica Pudong z dominującą wieżą Oriental Pearl. Stary i nowy Szanghaj.

Po krótkim spacerze dotarłem na bulwar. Takie tłumy do tej pory spotykałem jedynie na festynach i innych masowych imprezach. Tym razem jednak żadna impreza sie nie odbywała. Ci wszyscy ludzie przyszli ogladać ów nowy Szanghaj by night. Rzęsiście oświetlone drapacze chmur, kolorowy zawrót głowy wyswietlanych reklam, gigantyczny telebim na kilka albo i kilkanaście pieter na jednym z wieżowców po drugiej stronie no i oczywiście wieża. Aparaty fotograficzne na każdym kroku. Przewodnicy z choragiewkami na masztach, by turystyczna trzódka się nie zgubiła przeciskaja się ze swoimi grupkami, przekrzykując sie przez megafony, bo normalny głos ginie w ciżbie  (jak wszędzie na świecie w podobnych miejscach) i Bóg raczy wiedzieć ilu kieszonkowców, bo nie wierzę, że ich tam nie ma.

Szanghaj

Szanghaj stary i nowy.

Szanghaj

Chińczycy w swojej dziwnej, socjalistycznej wersji kapitalizmu bardzo dobrze poznali smak pieniądza i nie mają skrupułów do ich wyciskania. To dlatego za zwykłe odebranie pewnego urządzenia z lotniska i dowiezienie go na statek zażądali… 1008 USD! Bardzo skrupulatnie wyliczone: dojazd, przyjazd, godziny pracy, benzyna, opłaty celne i.t.d. Podobnie z podmianami załóg. Jedzie na lotnisko mikrobus po n.p. pięć osób. Mimo, że pojadą tym samym autem, płaci się 25 USD za każdego z osobna. Do tego opłaty zaszyfrowane jako „różne”, inne opłaty jako „stawka agencyjna” i.t.d. co dla pięciu osób w sumie też przekracza 1000 USD. W hotelu zaś oprócz ceny za pokój dano mi do podpisania kwit na 180 yuanów za… wyżywienie w hotelowej restauracji z zaznaczeniem, że jeśli zjem za ponad 180 yuanów, to różnice będę musiał dopłacić. O zwrocie z ich strony jeżeli zjem za mniej niż owe 180 yuanów nic nie było napisane. Wszysto to razem sprawia, ze chyba nie jest już tak miło jak było przed kilku laty. Cóż, pogoń za pieniądzem jak zwykle wyzwala najgorsze instynkty.

         

Chyba nie zdążę nic więcej napisać w tej sesji, bo zaraz statek będzie przy kei więc pora jechać na inspekcję. Czasu mam mało, bo o swicie płyną dalej, więc ja wieczorem wracam do hotelu.

Szanghaj, 18.07.2005

Komentarze