SYLWESTER W ŁEBIE (2) – MIĘDZY ŁEBSKIEM A SARBSKIEM

Nic dziwnego, że z pewną dozą niepokoju wyruszaliśmy na kolejny rajd, przezornie okupując tym razem ostatnie sanki. Na szczęście tym razem trasa była lepsza, a i woźnica spokojniejszy.

Leba 12

Kiedy wróciliśmy, przyszedł czas kiełbaski i grzaniec.

Leba 13

Mozna tez było podziękować za wysiłek konikom.

Leba 14

Potem zaś autobus (bo kulig odbywał się w Nowęcinie, kilka kilometrów od Łeby) odwiózł nas do hotelu. W sam raz, bo zaczynało zmierzchać, a i pomimo braku mrozu (temperatura oscylowała w okolicach zera) przenikliwy wiatr dawał się we znaki. My jednak zrobiliśmy sobie jeszcze mały spacer na plażę. Morze było wciąż bardzo wzburzone. Gdzies w oddali płynął jakiś statek i od razu przypomniałem sobie jak nie raz obserwowałem z mostka przez lornetkę charakterystyczne brzegi Słowińskiego Parku Narodowego, jak namierzałem na radarze falochron w Łebie i jak słuchałem podczas wachty na UKF Polskiego Radia. Za kilka godzin, po minięciu Helu, taki komfort zawsze się kończył.

Leba 15

Teraz stałem z drugiej strony wpatrując się w dal w przeciwnym kierunku i chociaż nie zazdrościłem tamtym marynarzom pogody oraz sztormowego sylwestra, to jednak ogarnęła mnie tęsknota za tamtym światem.

Na szczęście obok był Anioł i już wkrótce wracaliśmy roześmiani choć zziębnięci do hotelu, prosto do ciepłego łóżeczka z czerwonym winem i wszelkimi rozkoszami świata tego, których na pewno owego dnia sztormujący marynarze nie zaznali. Opuściliśmy łóżko jeszcze wieczorem na chwilę, by pójść na herbatę i deser do kawiarni, ale chyba bardziej dla zasady, żeby nie przeleżeć kilkunastu godzin do rana, niż z rzeczywistej potrzeby.

W południe następnego dnia wymeldowaliśmy się z hotelu, lecz zamiast jechać prosto do domu, zatrzymalismy się na mały spacer po rybackim porcie.

Leba 01

Kutry stały opuszczone, keje oblodzone i ciche. Wszyscy świętowali jeszcze nadejście 2011 roku.

Leba 02

Jakoś nigdy nie trafiłem do Słowińskiego Parku Narodowego, a ściślej by obejrzeć wielkie, ruchome wydmy. Pogoda co prawda nie zachęcała do wycieczek, ale pomyślałem, że przynajmniej kawałek podjedziemy autem. Znak stopu zatrzymał nas w miejscowości Rąbki, blisko sześć kilometrów od wydm. Nie chciało nam się maszerować na mrozie ponad godzinę w jedną stronę. Tym bardziej, że wracalibyśmy pewnie już po zmroku. Poszliśmy tylko na brzeg Jeziora Łebsko, trzeciego co do wielkości (po Śniardwach i Mamrach) w Polsce.

Leba 03

Jego powierzchnia była oczywiście zamarznięta i pokryta białym puchem. Weszliśmy na pobliską, drewnianą wieżę widokową, by podziwiać mierzeję, która odcięła dawną, bałtycką zatokę od reszty morza. Gdzieś u jej nasady, niemal po drugiej stronie jeziora widać było wzgórza i wydmy/

Leba 04

Leba 06

Leba 05

Może przyjedziemy tu kiedyś, gdy będzie cieplej i wtedy powędrujemy ku piaskom. Tymczasem zawróciliśmy i ruszylismy w kierunku Lęborka. Droga szybko zrobiła się całkiem biała i mało uczęszczana co nas trochę zaniepokoiło, ale pomyśleliśmy, że być może aż tak zawiało okolicę nocą. Dopiero teraz poczułem brak nie tyle GPS-u co najzwyklejszej mapy. Wtedy przynajmniej po nazwach miejscowości możnaby się zorientowac dokąd jedziemy. Pocieszałem się, że skoro Bałtyk został za plecami, to przed nami może być tylko Lębork – jeśli nie tą, to inną drogą.

Gdzieś po drodze zobaczylismy sarenkę.

Leba 07

Nie uciekała, więc mogłem spokojnie założyć teleobiektyw.

Leba 08

Zachodzące powoli słońce barwiło ciężkie chmury na pomarańczowo, podczas gdy przeswity w ich powłoce jaśniały błękitem. Na niebie rozpoczynał się przedwieczorny spektakl kolorów.

Leba 09

Jechaliśmy dalej drogą przez las, aż pojawiła się reklama widsurfingu, co według Anioła było wysoce podejrzane jak na domniemane okolice Lęborka. Próbowałem znaleźć jakiś argument przeciwko jej tezie, lecz zanim mi się to udało, dojechalismy do mapki okolicy, zatytułowanej „Mierzeja Sarbska”

Leba 10

Wyglądało na to, że  w Nowęcinie skręciłem nie tam gdzie potrzeba i zamiast na południe pojechalismy na wschód: od jednego przybrzeżnego Jeziora Łebsko, do sąsiedniego Sarbska. Na szczęście z braku mozliwości dalszego przebiegu na wschód z powodu owego jeziora, szosa skręcała na południe, więc w końcu i tak zaczęliśmy jechać w kierunku Lęborka, co potwierdziło słuszne założenie, że jak nie tą drogą to inną…

W końcu jednak i tak zmienilismy zdanie, postanawiając pojechac w kierunku Trójmiasta trasą, przez Puck, mijając po drodze Żarnowiec i Krokową.

Był już wieczór gdy dotarliśmy do Gdańska. Wykorzystaliśmy noworoczny weekend do końca.

Gdynia, 06.01.2011; 23:00 LT

Komentarze