Pojechaliśmy do Słupska obejrzeć tamtejszy zbiór prac Witkacego. Dziś już zbyt późno by zabierać się za pisanie notki na ten temat, więc najpierw coś lżejszego. Podczas wycieczki znalazłem w internecie informację, że jednym z najpiękniej oświetlonych na Boże Narodzenie polskich miast jest Wejherowo. W drodze powrotnej zboczyliśmy więc nieznacznie by zobaczyć światełka na własne oczy.
Cały deptak i przyległe do rynku ulice były rozświetlone tysiącami żaróweczek.
Po murach kościoła zsuwały się w dół ogromne płatki śniegu.
Tym jednak, co najbardziej przyciągało wzrok była choinka przed ratuszem i on sam niemal nierealny, malowany światłem.
Nie tylko Wejherowo, ale niemal każde polskie miasto powiększa każdego roku skalę iluminacji. Kicz? Oczywiście. Tak samo jak zachody słońca. Nikt jednak nie zżyma się. No, może oprócz ekologów, którzy gotowi wyliczyć oddatkową energię zużytą niepotrzebnie. Zastanawiałem się skąd taka popularność owych świecących ozdób. Myślę, że w dużej mierze jest to wyraz tęsknoty za światłem. Kiedy pochmurne dni stają się tak krótkie, że noc zapada już w porze obiadowej, przynajmniej takie ozdoby łagodzą nieco depresję z tym związaną. Byc może dlatego tak niewielu jest krytyków.
W Wejherowie na rynek saniami zajechał nawet Święty Mikołaj i kto chętny, ten mógł się dosiąść.
Kiedy wróciliśmy do Gdyni, nie mogłem powstrzymac się przed sfotografowaniem kilku fragmentów świątecznych dekoracji na Świętojańskiej i nie tylko.
Choinka większa i świateł też niemało. Nasycenie w Wejherowie chyba jednak rzeczywiście większe. Do świąt jeszcze ponad tydzień, więc czeka nas jeszcze niejeden wieczorny spektakl. I niejedna okazja do porównań.
Gdańsk, 15.12.2014; 02:00 LT