W świąteczny wieczór „Trzech Króli” wybraliśmy się na spacer do Parku Oliwskiego.
To już prawie ostatni dzwonek, ponieważ świętowanie Bożego Narodzenia oraz Nowego Roku powoli dobiega końca. Chciałem jednak obejrzeć okolicznościowe iluminacje w okolicznościach, dla jakich zostały zaprojektowane, a więc nie pośród oblepiającego wszystko mokrego błota, lecz z białym tłem świeżego, śnieżnego puchu.
Wyzwanie było duże, ponieważ zima zaatakowała z całej siły. Po huraganowym wietrze przyszedł tęgi mróz. Trójmiasto i tak pod względem temperatury wygląda dużo łagodniej niż reszta kraju, ale podczas spaceru mieliśmy dwucyfrową temperaturę poniżej zera. Pół miliona żaróweczek plus ornamenty wyświetlane na ścianach miały nam to wynagrodzić.
I wynagrodziły. Spacer w zamienionym w bajkową krainę parku przynosi dostarcza takiej prostej, dziecięcej radości.
A już przejście aleją pośród dwóch ścian świateł, to jakby wstęp w krainę baśni. Gdyby puścić wodze fantazji, można by pomyśleć, że niczym Alicja przechodzimy właśnie do Krainy Czarów.
Park w okresie świątecznym jest czynny nieco dłużej niż zazwyczaj, ale o dwudziestej pierwszej dawano do zrozumienia, że pora opuścić ów tajemniczy, zimowy ogród i powrócić do rzeczywistości za jego bramą.
Jeszcze tylko fotka pod choinką z życzeniami świątecznymi…
… i obowiązkowa wizyta pod niezwykle popularnym napisem określającym uczucia wobec Gdańska.
Piękny napis, na który Gdańsk całkowicie sobie zasłużył. Warto nawet odmrozić uszy dla niego.
Szczecin, 07.01.2017