STOCZNIA

   

Padam z nóg. No cóż, wiedziałem, że tak będzie, kiedy tu jechałem i tak na prawdę to stocznia niczym mnie nie zaskoczyła. Marzy juz mi sie jednak odpoczynek od zbiorników, które prześladują mnie od poczatku roku. Czeka mnie jednak jeszcze jeden statek w tej samej stoczni z końcem czerwca. Druga połowa roku powinna juz być o niebo spokojniejsza.

Ale ja tu gadu-gadu, a konkurs czeka na rozstrzygnięcie. Gdybym to ja miał obstawiać, postawiłbym na przełyk jakiejś gadziny. Tyle tylko,że taki przełyk w warunkach amatorskich dośc trudno sfotografować. Wygrywa Mjones, za to, że w kręgu jej przypuszczeń znalazła się m.in. rura. Co prawda nie dosłownie, bo chodziło jej o "otwór wlotowy" ale jednak 🙂  Była to rura, tyle, że widziana od środka. Z zewnątrz wyglądała tak:

Zamontowano nam już nowe. Czyste i drożne. Bój sie Boga! Skąd Ci przyszedł do głowy pomysł z zarosniętą muszla klozetową? Ale dzięki za inspirację. Wykorzystam w nastepnym wpisie.

Mjones, gratuluję. Napisz, co wolisz: chińskie słodycze czy chińska muzykę. Jedno i drugie pozostawia niesamowite wrażenia J Odpowiedz, proszę, w ciągu najbliższych 5 dni, żebym mógł dokonać stosownego zakupu. A paczuszkę wyślę po powrocie do Polski, około 18-20 czerwca.

Równie porośnięty jak rury był kadłub naszego statku, który po wypompowaniu wody z doku odsłonił gęstą brodę pokrywającą jego dno.

Obserwowalismy jej usuwanie podczas inspekcji dna, dokonywanej z, to rzadkość, inspektorem płci żeńskiej. Pani inspektor była co prawda tylko w ramach praktyki, ale już wkrótce zapewne bedzie prowadzić przeglądy samodzielnie. Ciekawe, czy bedzie gnębić nas bardziej niz faceci?

Stoczniowcy zaczęli wyplanie otorów w dnie zanim woda z balastów zdążyła spłynąć. Dzięki temu mozna było obejrzeć zawsze fascynujace godzenie dwóch przeciwstawnych żywiołów.

Prace spawalnicze w okolicy dna trwały do ostatniej nocy przed wyjściem z doku. Oczywiście dla mnie była to noc nieprzespana. Przez cały czas trzeba było odbierac jakieś prace.

Momentami odnosiłem wrażenie, że uczestniczę w starannie wyreżyserowanej grze. Miałaby ona na celu osłabić przeciwnika, który wyrwany w środku nocy z koi, przyjmie każdą fuszerkę, byle tylko znów móc kontynuować sen. Zapowiedziałem na początku, że nie życzę sobie nocnych odbiorów prac, lecz nie na wiele to się zdało. Stoczniowcy wytrwale żądali zaliczenia prac w nocy, bo czas goni, grafiki dokowań i.t.d.

– Po jakiemu ja mówię? Po chińsku? – chciałem krzyknąć aby uświadomic im, że nie sluchają moich informacji. To chyba jednak nie byłby dobry przykład wiec ugryzłem sie w język. Nie odpuściłem. Kosztowało mnie to nieprzespaną noc, ale ich też. Graliśmy na zmęczenie. Ganialiśmy przez cała noc od dziobu do rufy, na zewnatrz i wewnątrz kadłuba. Pot zalewał nam oczy, nogi bolały ze zmęczenia, ale w końcu postawiłem na swoim. Cały nastepny dzień jednak odsypiałem ten maraton.

 

Wczoraj stocznia celebrowała trzecia rocznice powstania zakładu. Niesamowite jest tempo budowy oraz zakres prac. Równają góry (dosłownie), by w ich miejscu w litej skale wydrążyć dziury, które stana sie suchymi dokami. Jeden z takich doków ma mieć ponad sto metrów szerokości i ponad czterysta długości. Zmieszczą sie w nim cztery wielkie statki jednoczesnie. Podobnych doków docelowo ma być bodajże sześć. Na razie gotowe są dwa a budowa trzeciego jest mocno zaawansowana:

 

Nie wszystko jednak Chińczykom się udaje bezproblemowo. Po wejsiu na dok zafascyniwany rozmachem inwestycji obserwowałem budowe nowej kei, na której stał juz gotowy jeden dźwig, a drugi był w fazie konstrukcji.

Nie wiem co sie wydarzyło, ale trzy dni później ten gotowy był już niezdatny do użytku. Ponoć ktoś zapomniał zamocować jakiś sworzeń i ramię się załamało.

Zagrożenia czyhają wszędzie. Trzeba przez cały czas być ostrożnym. W miejscach szczególnie niebezpiecznych, znaki ostrzegawcze wymuszają wzmożenie uwagi.

Szkoda tylko, że nie wiemy o czym konkretnie informują.

Wyspa Liuheng, 09.06.2007; 13:20 LT

Komentarze