Nie mogłem sobie przypomnieć kiedy się pojawiła. Zanotowałem tylko nasze radosne podniecenie. Było to jakoś blisko Wigilii, bo nagle postanowiliśmy spontanicznie ją przyspieszyć. W mieszkaniu pojawiła się żywa choinka, ale jakaś inna – niska i bardzo rozłożysta. Na niej zaś kolorowe bombki o przedziwnych, zgoła nie okrągłych kształtach. Nigdy takich nie widziałem, ale były kupione błyskawicznie, tak jak i choinka, specjalnie z okazji tych odwiedzin.
Szczegóły zacierały się szybko w mej pamięci. Utkwiła mi w niej jednak radość nas wszystkich, roześmiane twarze, jakieś szybkie, urywane rozmowy przeskakujące z tematu na temat, jak to przy niespodziewanym spotkaniu.
Zaczynaliśmy celebrować Wigilię. Nie było uroczystego stołu, ale była ta choinka i świateczny nastrój. Spieszyliśmy się bardzo. Ten pośpiech to druga po radości rzecz, którą szczególnie zapamiętałem.
Wigilia, więc i prezenty, ale w tym zamieszaniu nic nie zdążylismy przygotować.
– Daj dzieciom „stówaka” – powiedziała do taty.
Uśmiechnąłem się. Zawsze tak mówiła gdy dzieci podrosły i zamiast prezentów zaczęła dawać im pieniądze, by same sobie cos kupiły. Dzieci też się uśmiechnęły. Tato wyszedł do przedpokoju. Szukał portfela. Wymknąłem się za nim. Wciąż nie potrafiliśmy ochłonąć od tej niespodziewanej wizyty.
– Tato! – powiedziałem głośnym szeptem – Tato! To jest… cud !?
– Tak. – przytaknął po cichu tato – Cud!
Przez chwilę zastanawiałem się co mogło stac się z grobem na cmentarzu, ale nie było czasu na myślenie.
– Jadę po ciocię! Zaraz ją tu przywiozę! – zawołałem pełen entuzjamu.
Wtedy otworzyłem oczy. Był środek nocy. Leżałem w koi. Statkiem leciutko kołysało, ale przede wszystkim było cicho i spokojnie. Rok temu była to ostatnia pełna noc mojej mamy. Następnej nocy umarła.
Przez cały rok nie przyśniła mi się ani razu. Dopiero teraz. Po raz pierwszy od śmierci. Czy ma to jakis związek z rocznicą? Możnaby powiedzieć, że raczej z moimi myślami. Ale przecież nie raz o niej myślałem przez ten rok. Często bardziej intensywnie niż obecnie. A przyśniła się własnie teraz.
Niewiele wiemy o snach. I nie szukam, bo nie znajdę odpowiedzi. Racjonalnie wytłumaczalny czy też nie, był to sen bardzo miły i piękny. Uśmiechnąłem się. Było tak fajnie jakbym naprawdę sie z Nią spotkał. Jeszcze niemal namacalna była jej obecność. Bez smutku, a nawet z radością przewróciłem się na drugi bok z nadzieją kontynuacji tego snu. Ciąg dalszy jednak nie nastąpił.
Morze Wschodniochińskie, 16.04.2007; 23:05 LT