ŚLADAMI CHOPINA I NIE TYLKO

Pora dokończyć opowieść o majówce.


Następny dzień przywitał nas deszczem. Na dodatek zrobiło się zimno i nic już nie przypominało niemalże letniego, długiego weekendu… Pomimo to w dobrych nastrojach dotarlismy do Żelazowej Woli. Nie zwracając uwagi na zacinajace krople dżdżu, w niczym nie przypominjącego ciepłego, majowego deszczyku (już bardziej listopadową szarugę), ruszyliśmy ku bramie parku, w którym zamierzaliśmy delektować się widokami ilustrowanymi muzyką naszego najwiekszego kompozytora.

I rzeczywiście, muzyka się pojawiła i w jakis magiczny sposób dopełniała się ze starodrzewem okalającym skromny dworek.

Zelazowa Wola 3

Zelazowa Wola 2

I nawet z owym deszczem oraz (to już oczyma wyobraźni dopowiedziałem) mgłami, ktore zapewne snuły się tego dnia wśród wierzb na mazowieckich łąkach. Już wybaczyłem naturze przenikliwy chłód, zadowolony z tych paru wysłuchanych taktów, lecz tego dnia nie tylko natura rzucała nam kłody pod nogi.

Zelazowa Wola 4

Trwały bowiem intensywne przygotowania do otwarcia sezonu. Minister Zdrojewski lada dzień miał dokonać uroczystego otwarcia obiektu, po odrestaurowaniu i wzbogaceniu go o pawilony zawierające m.in. salę koncertową, kawiarnię, restaurację. (To własnie owych pawilonów dotyczył reportaż, którego wysłuchaliśmy w lutym na przystani promowej w Karsiborze – zgadzam się z autorami projektu, że te konstrukcje, wkomponowane w okalający mur nie zburzyły atmosfery parku, a w bardzo estetyczny sposób wzbogaciły ofertę dla zwiedzających).

Zelazowa Wola 5

W związku z pracami park okazał się niedostępny (wszystkie alejki odchodzące od głównej drogi do dworku były zagrodzone) a i sam dworek udostepniony tylko częściowo. Na osłodę pozostał darmowy wstep. Tyle tylko, że po kilkunastu minutach puste, dostępne tego dnia, pomieszczenia dworku mieliśmy obejrzane, a jedyna możliwa dalsza droga wiodła główną alejką z powrotem ku bramie.

Zelazowa Wola 1

W sklepie z pamiątkami, znajdującym się po drugiej stronie ulicy, przy parkingu kupiliśmy płytę z nagraniami utworów Chopina i słuchając jej ruszyliśmy w podróż powrotną.  W drodze do Gdańska zamierzaliśmy zatrzymac się na krótki popas w Toruniu, a żeby tam dojechac najpierw należało skierować się na Płock. Jechałem według wskazań odbiornika GPS, a ten za najlepszą uznał drogę najkrótszą.

Dzięki temu popatrzyliśmy trochę na Puszczę Kampinoską, jadąc całkiem podrzędnymi drogami łaczącymi rozrzucone wśród lasów wsie. Gdzieś na takiej szosie zwrócił naszą uwage pomnik nad rzeką. Zatrzymalismy się przy nim na chwilę.

Bzura 2

To tutaj ponad sześćdziesiąt lat temu toczyła się walka, nazwana potem Bitwą Nad Bzurą. Chyba jedyna duża bitwa wojny obronnej, kiedy polska armia nawiązała równorzędną walkę z hitlerowskimi najeźdźcami i wynik starcia przez jakis czas nie był przesądzony. Przy okazji pamiatkowa tablica ukazuje pokręcone dzieje polskich bohaterów i okrutną przewrotność losu. Ten, który nad Bzurą zniszczył osiem niemieckich czołgów, a potem prowadził walkę podziemną, został za swą działaność stracony w 1951 roku z wyroku polskiego sądu.

Bzura 1

Po kilku minutach ruszyliśmy w dalsza droge. Jechało się nieźle aż do okolic Włocławka. Koszmar przejazdu przez to rozkopane miasto oraz powtarzający się do znudzenia wahadłowy ruch na szosie wylotowej mogły najspokojniejszego wyprowadzić z równowagi. W końcu jednak utrudnienia się skończyły i mogliśmy wreszcie trochę przyspieszyć.Było już późne popołudnie, kiedy dotarlismy do grodu Kopernika.

Torun 01

Tam m.in. zjedlismy pizzę i spaghetti. To znaczy ja jadłem pizzę, a mój Anioł spaghetti. Głodny zamówiłem dużą, nie sprawdzając zawczasu średnicy. Otrzymałem giganta, który wydawał się nie do zmożenia, a jednak…. Syty, żeby nie powoedzieć przeżarty wstałem od stolika.

Potem poszliśmy kupowac pierniki. Trzeba przyznać, że dużo się pod tym względem w ostatnich latach zmieniło na lepsze. Pamiętam swoją pierwsza wizytę w tym mieście podczas wycieczki szkolnej w 1975 roku. Wiedziałem, że Toruń słynął z pierników, lecz kupno jakiejś fajnej, piernikowej pamiątki było prawie niemożliwe. Cos tam w końcu do domu przywiozłem, ale specjalnie urodziwe nie było. Dzisiejsze sklepy kuszą najprzeróżniejszymi ciastkami. Od słynnych „Katarzynek” w malutkich paczuszkach za niewielkie pieniądze, po przepięknie pakowane zestawy najprzerózniejszych pierników dla wymagających i zasobnych w gotówke klientów.

Torun 02

Z Torunia do Gdańska jechało się już zupełnie dobrze, bo po pierwsze wieczorem ruch znacznie zmalał, a po drugie za sprawą oczywiście autostrady A1, która z północy dotarła na wysokość  Grudziądza i jest to już znaczące ułatwienie.

Kiedy po przyjeździe zastanawialiśmy się jak spędzić weekend (poza zwyczajowymi zajęciami), naszą uwagę zwróciła impreza zatytułowana „Dyliżans Chopina”. Był to plenerowy koncert zorganizowany przez Filharmonię Bałtycką w Gdańsku. Miał się odbyć we wnętrzach pałacu w Waplewie Wielkim, gdzie kiedyś młody kompozytor był goszczony przez rodzinę Sierakowskich, właścicieli majątku.

Nie wiedzielismy gdzie to jest. Okazało się, że całkiem daleko, bo pond dziewięćdziesiąt kilometrów od Trójmiasta. Trzeba było dojechać do Malborka i po minięciu tego miasta jeszcze blisko dwadzieścia kilometrów w kierunku Iławy.

Wyjechaliśmy późno, więc dotarliśmy do celu w ostatniej chwili. Niestety, mogliśmy liczyć na miejsce jedynie już tylko w sąsiedniej sali.

Dylizans Chopina 1

Słychac było dobrze, ale dziwnie uczestniczy się w koncercie, kiedy pianista schowany za ścianą. Z drugiej strony, to budujące, że tylu ludziom chciało się podróżować do niewielkiej wsi by posłuchać muzyki Chopina.

Nie widzieliśmy pana Bogdana Czapiewskiego, który wykonywał utwory mistrza tego dnia. Musieliśmy zadowolić się fortepianem, już po zakończeniu koncertu, kiedy mogliśmy przejść się po pomieszczeniach pałacu w ramach zwiedzania.

Dylizans Chopina 2

Potem zaś poszliśmy na spacer po miejscowym parku. Zaniedbanym przez lata komunizmu jak i sam pałac, ale pierwsze jaskółki nadchodzących lepszych czasów są już widoczne. Pałac jest odrestaurowywany, więc z pewnością wkrótce przyjdzie czas i na alejki wśród blisko dwustuletnich, dostojnych drzew.

Waplewo 06

Waplewo 03

Słońce chyliło się już ku zachodowi, robiło się coraz chłodniej, ale jakoś nie chciało sie jeszcze wracać. Czuło się w powietrzu nadchodzące wakacje.

Waplewo 04

Kiedy już odjechaliśmy, wybralismy nieco okrężną drogę przez Stary Targ, miejscowość, o której istnieniu (podobnie jak i o istnieniu Waplewa) wcześniej nie wiedziałem, a gdzie podczas wojen polsko-szwedzkich podpisano niekorzystny dla naszego kraju sześcioletni rozejm, który pozbawiał nas kilku portów nad Bałtykiem. Potem zatrzymaliśmy się w Malborku, który ma całkiem fajne fontanny na deptaku.

Malbork 02

Pod murami zamku zjedliśmy fastfoodową kolację. Może to nie jest zdrowe, ale za to ma niepowtarzalny urok. Nie codziennie siedzi się wieczorem u stóp tak niezwykłej budowli.

Malbork 01

Nie codziennie zatrzymuje się też gdzieś w okolicach Knybawy, wioski jak to ujęliby Anglicy „in the middle of nowhere”, daleko od głównej szosy, gdzieś w pobliżu wałów okalających dolinę Wisły. Nam tamtejsze łąki i lasy nie będą zapewne kojarzyć się z niczym innym jak miłością pod gwiazdami (no, prawie pod gwiazdami) krótko przed północą. Było to naturalnym dopełnieniem owego niezwykłego wieczoru pod znakiem jednego z najwiekszych kompozytorów romantyzmu.

Gdynia, 21.05.2010; 08:20 LT

Komentarze