SKUP MUCH

 

Tajfun ma skręcić na Japonię. Przynajmniej tak twierdzą synoptycy, aczkolwiek łuk owego skrętu coraz bardziej zachodzi nad chińskie wybrzeże. Teoretycznie oko cyklonu i najsilniejsze wiatry nam nie grożą, ale dobre dziesięć w skali Beauforta może się trafić.

Na razie zachowujemy spokój. I my i stocznia. Wielkiego zagrożenia nie widać.

Dziś znalazłem informację o możliwości dorobienia sobie do pensji w Chinach.

No pieknie! Muchy uprzykrzały mi życie w statkowym biurze. Do malutkiego pomieszczenia zleciała sie ich cała chmara. Czyżby przyleciały za mną kiedy spocony do cna wylazłem ze zbiornika? A może skusiła je porcja ciasta na talerzyku? No, dwie porcje, bo jedną od razu zjadłem. Jedna była na tyle bezczelna, że nie chciała odlecieć z makowca pomimo mojego machania ręką. Musiałem dać jej pstryczka w gębę. Otwieranie drzwi od biura nie zdało sie na nic. Zamiast wylecieć, zleciało się ich chyba jeszcze więcej. W większości takie błyszczące kolorowe. Cierpliwy jestem, lecz kiedy dwie niemal jednocześnie utopiły mi się w kawie, powiedziałem dość. Uzbrojony w śmiercionośny spray rozprawiłem sie z nimi w kilkadziesiąt sekund. Uff, jaki spokój! Nic nie bzyczy i nie przeszkadza natrętnie. Naliczyłem osiemnaście muszych trupów. Toż to całe dziewięć juanów! Można byłoby za to kupić trzy piwa „Tsingtao” albo cztery paczki herbatników. Szkoda, że nie skupują much na wyspie Liuheng.

Wyspa Liuheng, 11.07.2007; 23:20 LT

Komentarze