SIATKÓWKA I POLITYKA

„Idź złoto do złota”, „PiS rządzi”, to najczęstsze tytuły dzisiejszych gazet. Nie ukrywam, że milszy mi ten pierwszy. Ale przecież nie jest mi obojętny wynik innej ważnej rozgrywki. Włączyłem rano ”Trójkę”, a tam jeden ze słuchaczy strofuje zwycięzców, żeby nie popadali w euforię, bo nie poparało ich 27% społeczeństwa, lecz zaledwie 27% wyborców, których poszło do urn około 40%.

No i co z tego? Takie sa reguly demokracji. To tak jakby „Złotkom” zarzucono, ze co prawda zdobyły tytuł mistrzowski, ale przeciez nie grały ze wszystkimi reprezentacjami Europy.

Reguły demokracji są równie proste jak reguły gry w siatkówkę. Wszyscy wiedzieli, że wygra ten, na kogo zagłosuje większość głosujących a nie społeczeństwa. I nie ma co teraz zawracać kijem Wisły. Trzeba było iść i głosować, a nie marudzić po fakcie.

Zwycięstwo partii braci Kaczyńskich cieszy mnie tak, jak cieszyłaby mnie wygrana Rosjanek z naszymi siatkarkami w półfinale. Moje sympatie polityczne lokuja się gdzie indziej. Lecz na Boga! Reguły były jasne i jednakowe dla wszystkich. Dziś wygrał ten, którego nie darzę sympatią, lecz życzę mu sukcesów, bo jeśli on odniesie sukces, to i mi prawdopodobnie żyć się będzie lepiej. Wolałbym za kilkadziesiąt miesięcy uznać, że się wczoraj przy urnie pomyliłem, niż poznać smak pyrrusowego zwycięstwa, gdyby kolejny rząd miał odchodzić w niesławie pozostawiając kraj w większej zapaści.

Ilekroć nastaje nowy rząd, marzy mi się atmosfera współpracy. Nie przyzwolenia na wszystko, lecz też nie sabotowania każdego posunięcia rządu tylko dlatego, ze reprezentuje inną opcję polityczną. Gdyby tak politycy dobro kraju postawili ponad własne ambicje? Wiem, wiem, ze to niemozliwe, ale jednak miło pomarzyć.

Gdynia, 26.09.2005

Komentarze