SAMOLOTEM W BIESZCZADY

"Ducha wyzionę, ale wypocznę" – to hasło przyświeca mi od dawna. Wieczór w pracy przerwałem tylko na szybkie spakowanie plecaka. Potem powrót do biura i robota do wpół do pierwszej w nocy. Szybka kolacja z Aniołem i nieco ponad trzy kwadranse na sen…

Rezerwację zrobiłem na długo wcześniej, a dziś rozpoczynam swój długi weekeend w Bieszczadach. Przede mną przesiadka w Warszawie, ale i tak po trzech godzinach od startu w Gdańsku będę lądować w Rzeszowie. To co prawda jeszcze nie góry, tak jak Szczecin to jeszcze nie wybrzeże Bałtyku, ale już blisko. Obiad zjem już gdzieś w okolicach Połoniny Wetlińskiej. A teraz już pora do bramki, bo zaczyna się boarding.

Gdańsk, 11.08.2011; 05:15 LT

Komentarze