ROZMYŚLANIA PRZED TELEWIZOREM

Dziś już nie było w pracy tak źle. Wcześniejsze pójście spać zaprocentowało. A poza tym urwałem się już o 17:05, aby zdążyć z samochodem do warsztatu o wpół do szóstej.  

W warsztacie, przepraszam, salonie Renault było bardzo przyjemnie. Pani nawet gotowa była zrobić mi kawę, lecz ja wybrałem spacer do pobliskiej karczmy, gdzie spokojnie poczytałem Wyborczą i zjadłem zupę grzybową z grzankami na kolację. O 19:00 auto było gotowe. Odłączył się jakiś kabelek w systemie oczyszczania spalin więc naprawa nie była problemem.

Wieczór zaś był wyjątkowy dzięki komunikacyjnym gadżetom. Najpierw przez dobre pół godziny słuchałem przez komórkę opowiadania Pauliny. Napisała już dwadzieścia cztery strony, ale przerwaliśmy po trzynastu. Może później usłyszę lub przeczytam ciąg dalszy. Dla mnie małym szokiem był całkiem dojrzały i barwny styl narracji mojej córki gimnazjalistki. Zaskoczyła mnie moja mała dziewczynka. Miło zaskoczyła… A wkrótce potem poklikaliśmy sobie z Tomkiem na gadu-gadu. Też na poważnie. Fajne to było. Najfajniejsze jednak, że pogadałem z obydwojgiem długo i normalnie mimo dzielacej nas odległości.

A kończę ten dzień oglądaniem (odrywając wzrok od laptopa) filmu „Zaginiony” na TVP2. Atmosfera chilijskiego przewrotu przyprawia o dreszcze. Wojna domowa jest wielekroć gorsza od wojny tradycyjnej. Brak jakiejkolwiek linii frontu, wszechobecny terror i życie ludzkie niewarte funta kłaków. Zastanawiam się jak reagowali na tamte wydarzenia zwykli zołnierze, którzy zostali przez Historię obsadzeni w głównych rolach rozgrywajacego sie dramatu. Okazuje się, ze karabin w ręce, jasny podział ról na władców i poddanych, katów i ofiary, ludzi i podludzi, wyzwala najgorsze instynkty. Tak było podczas II Wojny Światowej, podczas przewrotu w Chile, wojen na Bałkanach. Tak samo zachowywali się niewiele miesięcy temu żołnierze najbardziej cywilizowanej armii świata wojującej w Iraku. Cywilizacja cywilizacją, człowieczeństwo człowieczeństwem, kultura kulturą, ale wyglada na to, że wszyscy naznaczeni jesteśmy pietnem grzechu pierworodnego, który w sprzyjających okolicznościach przemienia nas z łatwością w najgorszych barbarzyńców. Odkrywanie prawdy, mozolne, wśród nieprzyjaźnie nastawionych oficjeli, sterczących za każdym rogiem szpicli, których wszechwładność czyniła ich panami życia i śmierci poszukiwaczy doświadczającej łaski nieżyczliwej tolerancji. Jednakowo ryzykowne i beznadziejne w „Człowieku z marmuru” jak i w „Zaginionym”. Zakłamanie jednakowe we Francji Robespierre’a, Polsce Bieruta, Chile Pinocheta. Poglądy podczas rewolucji nie są najważniejsze. Bez względu na nie mechanizm zawsze jest ten sam. Dopiero gdy wygasną pożary wzniecone przez rewolucyjny płomień, zaczyna być inaczej, normalnie, zróżnicowanie w zależności od politycznej opcji. W Związku Radzieckim trzeba było na to czekać siedemdziesiąt pięć lat, w Chile ”tylko” około dwudziestu. Pokolenie rewolucji zazwyczaj nie ma szans na normalność.

Film jeszcze trwa, ale ja już zamykam ten wpis, żeby nie siedzieć potem przed komputerem do świtu.

Gdynia, 07.06.2005

Komentarze