ROK

           

Wejście statku do portu opóźniało się dzień po dniu. Czekałem w niewielkim hoteliku położonym tuż przy złocistej plaży, która kilometrami ciagnęła się wzdłuz wybrzeża zatoki. Letnie wakacje w środku stycznia. Cóż jednak mozna robić w takim miejscu oprócz pracy i plażowania? Surfowałem w sieci w kafejce, którą lubiłem odwiedzać jeszcze jako kapitan statku kiedy w miarę regularnie przypływałem do Vitorii. Leniwie przerzucałem rozmaite strony, aż w końcu trafiłem na blogi. Pomyślałem, ze to może być alternatywa dla rozmaitych form dzienników jakie zdarzało mi się prowadzić w przeszłosci. Od pomysłu do realizacji droga szybka. Jak już wspomniałem przy okazji postanowień noworocznych, najlepiej udawały mi się projekty rozpoczynane spontanicznie, bez czekania na jakiś określony moment. I tak, 13 stycznia 2005 pojawił się pierwszy wpis w „Mojej Szufladzie”, którego konsekwencją było prowadzenie systematycznych notatek w rozmaitych miejscach i warunkach. Ocalony, mam nadzieję, od niepamięci kawałek życia, do którego być może wrócę kiedyś gdy nieco zwolnię tempo i nie będę musiał reglamentować każdej minuty lenistwa.

W chwili obecnej zaś trwa kolejny zakręcony dzień nie tylko dla mnie lecz i dla całej załogi. Zaopatrzenie, bunkrowanie paliwa, olejów, sprzątanie ładowni, przeglądy silnika, serwisy, inspekcje i mnóstwo innych spraw. Wszystko w tym samym czasie, wszystko ważne.  A jeszcze trzeba obejrzeć caly statek, zobaczyć co nowego jest do zrobienia, a jak zostały stare prace wykonane. O e-mailach i rutynowej korespondencji nie wspomnę. Z godzinnym opóźnieniem udało nam się jednak w wyrwać wczoraj ze statku na meeting w okolicach Rotterdamu. Jazda samochodem wciąż mnie relaksuje więc nieco ponad godzinę trwającą podróż z Antwerpii oraz późniejszy powrót wspominam z przyjemnością. Przyjemnie byłoby też się wyspać, ale do wiecznego niedospania zdążyłem się już przyzwyczaić. Po przerwie na bloga wróce do raportów i e-maili, a dzień zakończę około północy.

Antwerpia, 13.01.2006; 22:15 LT

Komentarze