ROCZNICA

Zdazyly juz pozolknac albo wyblaknac. Jeszcze troche, a zgina znajdujace sie na nich napisy. Ostatni moment, by przynajmniej uwiecznic je na zdjeciu i w ten sposob zachowac. Sa dla nas jak relikwia.

To wtedy wszystko sie zaczelo. Nasze wyjscie do kina na “Volver”, potem spacer po pobliskim bulwarze, tuz obok wielkich dziur w ziemi, z ktorych dopiero zaczynal sie wylaniac szkielet konstrukcji “Sea Towers”. Pierwszy pocalunek i karnawal, ktory trwa do dzis. Kiedy Moj Aniol jest przy mnie, swiat natychmiast mieni sie blaskiem slonca. Uwielbiam jej usmiech, dotyk jej dloni, a przede wszystkim kiedy sie do mnie przytula. I kazdego dnia, gdy patrze na nas tak doskonale sie rozumiejacych, nie moge sie nadziwic, ze jeszcze sie mna nie znudzila.

– Pamietaj, ze musimy zrobic wszystko, by pielegnowac i utrzymac na zawsze atmosfere tych dni – powtarza mi nieraz, jakby w obawie, ze to wlasnie mi moze przyjsc jakas glupota do glowy.

Dzis mijaja cztery lata od pamietnego seansu. Akurat dzis zmogla mnie jakas grypa i musielismy o kilka dni przesunac nasza rocznicowa kolacje. Jest pozno, wstalem na chwile z lozka (oprocz kolacji zrezygnowalismy tez z tancow, wiec polozylem sie niedlugo po powrocie z pracy) by zaznaczyc ten dzien. Nic sensownego wiecej jednak nie napisze, bo oczy same mi sie zamykaja.. Szkoda, chociaz slowa i tak nie oddadza wszystkiego, czym darzy mnie Moj Aniol.

Gdynia, 04.10.2010; 23:55 LT

Komentarze